Artykuły

Laicka szkoła francuska

 

Początki laickiej, publicznej szkoły francuskiej, jaką dzisiaj znamy, datują się na czasy rewolucji, czyli lata od 1789. Wtedy to obywatele zabrali kościołom (głównie katolickiemu, bo była to i jest najsilniejsza grupa wyznaniowa we Francji) większość przywilejów. Na przykład do tego momentu nowonarodzeni rejestrowani byli jedynie w księgach parafialnych, czyli de facto każdy musiał zostać ochrzczony, jeśli chciał w ogóle istnieć w społeczeństwie. Cóż za paradoks, w dzisiejszej Francji, w której chrzest jest dziś gestem rzadkim, wybitnie religijnym i z góry klasyfikuje rodziców i dziecko, jako gorliwych katolików.

Rewolucja odebrała kościołowi także, a może przede wszystkim, szkolnictwo. Jakkolwiek na Sorbonie od wieków istniały już kierunki niereligijne, jak prawo, medycyna itd., tak na poziomie szkół powszechnych wciąż nauczaniem, zwłaszcza poza dużymi miastami, rządziło błędne koło – najbardziej wykształconymi ludźmi byli duchowni, zatem oni udzielali nauk, przez co młody człowiek pozostawał automatycznie w ureligijnionym systemie nauczania. Poza tym, jeszcze wówczas, ksiądz jawił się, jako osoba najodpowiedniejsza do wpajania młodym chłopcom (dziewczęta znacznie rzadziej trafiały do szkół!) zasad moralności… Państwu, czyli administracji królewskiej, nie przeszkadzał odwieczny system nauk przykościelnych, bogaci, którzy mogli interesować króla i tak pobierali nauki u prywatnych preceptorów, również, nierzadko, duchownych. Obywatele nie mieli ani pojęcia (społeczeństwo funkcjonowało na innych zasadach), ani czasu (pole, prace gospodarskie), ani możliwości (brak pieniędzy, brak nauczycieli), pozwalających im na otwarcie „alternatywnych”, dziś by się powiedziało, do kościelnych ośrodków nauczania. Kogo to zresztą obchodziło? Wystarczyło umieć policzyć krowy i się podpisać. Cierpieli nieliczni zdolni, o kreatywnym usposobieniu i pędzie do wiedzy.

Tym jednak, oddajmy tę sprawiedliwość, udawało się nieraz, dzięki pomocy lokalnego księdza, który zarekomendował zdolnego ucznia w mieście, czy na uczelni. W takim to systemie wykształcił się Jean Racine, wielki dramaturg i poeta XVII wieku, pochodzący z malutkiego miasteczka, wysłany na nauki do paryskiego katolickiego zakonu Port Royal, które ukończył zresztą bez obleczenia sutanny, ożenił się i wielkim poetą był.

Zresztą jeszcze gdzieś do lat 60 XX wieku życie pozaszkolne młodzieży organizowało się w mniejszych miejscowościach wokół parafii, gdzie mieli oni możliwość realizowania swoich zainteresowań wraz z rówieśnikami, wyjeżdżali na niedalekie wycieczki, uwaga, często za własne pieniądze (lub tacowe) proboszcza. Od kilku dziesięcioleci, we Francji przypada jeden ksiądz na kilka miasteczek! Sam system szkolnictwa przykościelnego odnajdujemy zaś, niestety!, w strukturach Polonii, która to często zmuszona jest do posyłania dzieci na lekcje języka polskiego do przyparafialnych „szkółek niedzielnych”, jeśli chce, aby młodsze pokolenie posiadło jakieś podstawy gramatyki polskiej. Sytuacja ta dotyczy, jak i w dawnych wiekach, głównie mniejszych skupisk. W Paryżu bez problemu znaleźć można i państwową szkołę polską, i prywatne. Natomiast już parędziesiąt kilometrów stąd, gdzie wciąż sporo Polaków, stowarzyszenia nauczycieli, jakkolwiek działające chętnie i prężnie zmuszone są do funkcjonowania przy polskich parafiach. Po pierwsze, dlatego, że stamtąd są najlepiej dla współobywateli widoczne, po drugie, ulegają złudzeniu, że będzie tak przyjemniej i taniej. Znam przypadek takiej podparyskiej szkoły, od której proboszcz zażądał podwyższonej opłaty, na którą stowarzyszenia nie było stać. Kiedy go o tym poinformowali, odpowiedział, że on nie jest… komunistą, żeby ludziom życie ułatwiać!

Francuskie szkoły publiczne są, ma się rozumieć, publiczne w 100% i finansowo zależą od państwa, od gminy, czasem też od komitetu rodzicielskiego, co ma tę fajną stronę, że uczy dorosłych i dzieci współpracy i solidarności (klasyką jest pieczenie i sprzedawanie ciast, żeby zarobić na bilety do teatru). Szkoły, zwane „strefą edukacji priorytetowej” (dzielnice uboższe, obfitujące w imigrantów) mają mniej liczne klasy, dostają dodatkowe fundusze na sprzęt i zajęcia, rozdają za darmo podręczniki, ćwiczenia, a nawet zeszyty. Zauważyliście, że ani słowa w tym o dofinansowaniu lekcji religii jakiejkolwiek? Albowiem w publicznej szkole francuskiej, laickiej do suchej nitki, nie uświadczysz katechezy. Na pomysł wprowadzenia jej wpadł poprzedni prawicowy, prezydent Nicolas Sarkozy. Jak łatwo się domyśleć, znając Francuzów – nie przeszło.

Katecheza jest jednak jednym z możliwych elementów nauczania w szkole prywatnej. Krótko charakteryzując, we Francji występują 4 typy szkół:

1. Publiczna laicka,

2. Prywatna laicka (zawsze jest to wówczas podkreślane w ogłoszeniach)

3. Prywatna wyznaniowa na kontrakcie z Ministerstwem Edukacji

4. Prywatna wyznaniowa bez kontraktu z Ministerstwem Edukacji

Tych ostatnich jest najmniej, najczęściej są to szkoły żydowskie lub muzułmańskie, nierealizujące lokalnego programu nauczania i uczęszcza do nich młodzież, która następnie wraca do kraju pochodzenia, lub po prostu nie wiąże w jakikolwiek sposób swojej przyszłości ze strukturami Republiki Francuskiej. Szkoły laickie – rzecz prosta, religii nie mają. W prywatnych wyznaniowych (w ogromnej większości katolickich) na kontrakcie, naucza się według ogólnonarodowego programu, katecheza jest w nich fakultatywna lub… obowiązkowa. W większości nie ma do niej przymusu, inaczej bowiem, niewielu by uczniów dało się przyciągnąć. Znam osobiście rodziny muzułmańskie, posyłające potomstwo do szkół prywatnych, choć mit, że klasy są tam mniej liczne, a nauczyciele lepsi dawno jest już tylko mitem. Dlatego szkoły te proponują lekcje religii, nawet poranne modlitwy, msze i co tam im przyjdzie do głowy, nikt nie jest jednak do nich zmuszany. Wystarczy wybrać. Minusem tego typu nauczania jest to, że często religia wchodzi do klas tylnymi drzwiami, czyli na przykład omawia się na lekcjach wybrany problem na podstawie tekstów biblijnych. Najczęściej dotyczy to problemów moralnych. Ponieważ nie jest to katecheza, a szkoła z założenia jest katolicka, trudno przeciw takiemu posunięciu protestować, wiedzieli opiekunowie, dokąd posłali dziecko. Nie są to jednak posunięcia dyskryminujące, czy indoktrynujące. Stary Testament jest dodatkowo księgą uznawaną również przez muzułmanów i żydów, z nimi, więc problemu nie ma specjalnie. Ateiści i im podobni radzą sobie z tym sposobami domowymi.

Lekcji etyki, jako przeciwwagi dla katechezy we francuskich szkołach nie ma. Po prostu nie ma potrzeby przeciwwagi. Istnieje natomiast (szkoła podstawowa, gimnazjum i liceum) przedmiot „Edukacja Obywatelska i Moralna”, coś w pół drogi między etyką, WOS, a lekcją wychowawczą w polskich szkołach. Modnymi obecnie tematami są: wielkie postaci XX wieku, równość płci, rasizm, ale także postawy obywatelskie, w tym np. przestrzeganie kodeksu drogowego, itp. Do tego dochodzą lekcje o polityce: demokracja, wybory, funkcjonowanie państwa. Programowo, powinna odbywać się jedna taka lekcja tygodniowo, co, niestety, jak i z godzinami wychowawczymi bywa, często jest trudno wykonalne. W liceum przychodzi również czas na nauczanie filozofii. Oczywiście materiały do tych przedmiotów są absolutnie laickie (jak inaczej nauczać równości religijnej i rasowej?!)

Oto oficjalny program i przykłady konspektów i pomocy naukowych do Edukacji Obywatelskiej i Moralnej, w języku francuskim. Nawet, jeśli nie dla wszystkich językowo dostępne, mogą być fajną inspiracją, choćby dla plakatów i ulotek, ja zaś postaram się przedstawić spis tematów i najciekawsze dla Państwa materiały spolszczyć. (Ostatni z linkow pochodzi z lekcji o morlaności, z Belgii).

http://eduscol.education.fr/cid57309/l-instruction-morale.html

http://melimelune.eklablog.com/instruction-civique-c17373610

http://www.lespetitscitoyens.com/

http://www.profsdemorale.be/profsdemorale/

Do zobaczenia w następnym „odcinku”,

Agnieszka Abémonti-Świrniak

Agnieszka Abémonti-Świrniak – romanistka, tłumaczka i nauczycielka; od blisko 10 lat mieszka z rodziną we Francji (Paryż). Prowadzi „Rodzicielską Biblioteczkę Laicką” http://robila.overblog.com , publikuje w „Faktach i Mitach”.

 

Wszystkie publikowane na stronie teksty objęte są licencją creative commons 3.0, o ile w tekście nie zaznaczono inaczej. Zezwala się na ich wykorzystanie do celów dydaktycznych z uznaniem praw autorskich i każdorazowym wskazaniem źródła. Serwis korzysta z plików cookies.

Szukaj