Czytanki Anki (6)
Oto Henryk.
To nie jest jego prawdziwe imię, tylko kryptonim. Bo musicie wiedzieć, że Henryk jest tajnym agentem. Długo się ukrywał. Przez całą zimę doskonale zakonspirowany siedział w jakiejś tajemniczej kryjówce. Ujawnił się kilka dni temu – w całej okazałości.
Henryk ma ciekawą osobowość, lubi zaskakiwać. Jest niebywale cierpliwy, skoncentrowany, gdyż systematycznie ćwiczy jogę i medytuje. Potrafi w jednej pozycji wytrwać przez tydzień, obserwując świat dawnej kuchni-kotłowni, obecnie suszarni i spiżarni. Zachowuje kamienny spokój, nie odzywa się, nawet nie drgnie, gdy przechodzę w pobliżu. Jednak na widok innego z domowników zerwał się nagle i postanowił pobiegać. Ach, jak chyżo pomykał, prędki jak wiatr!
Z natury Henryk jest stoikiem, jednak nie zapomina też o zasadzie: „w zdrowym ciele – zdrowy duch”, więc czasem urządza sobie mały trening połączony z zabawą w chowanego, ponieważ pod pozorami powagi Henryk skrywa wyrafinowane poczucie humoru.
Uwielbia robić niespodzianki. Nigdy nie wiem skąd mi nagle wyskoczy, krzycząc: „Łu!” Zresztą, może to ja krzyczę…
Dzisiaj weszłam tam po coś, zerknęłam w miejsce, gdzie rezyduje od dłuższego czasu, lecz go nie zastałam. Zdziwiło mnie to, bo już tak przywykłam do jego widoku stale w tym samym kącie.
- Dziwne… - pomyślałam. – Zniknął bez pożegnania?
Ale nie! Wystarczyło się lepiej rozejrzeć. Henryk był na suficie, tuż nad kociołkiem gazowym od centralnego ogrzewania. Patrzył na mnie, jak zwykle bez emocji.
- Będę się zbierał…
- Henryku, doprawdy nie musisz, nikt cię nie wygania. To, że jestem zajęta tymi wszystkimi porządkami na święta nie ma najmniejszego związku z tobą. W niczym mi nie przeszkadzasz! – zapewniłam solennie, wiedząc, że jest subtelny i taktowny.
- Ale jednak… - Henryka niełatwo przekonać, jako tajny agent pozostaje nieufny.
- Henryku, przysięgam, że cię nie zaatakuję znienacka szczotką ani nie wciągnę odkurzaczem. Nawet jak otwieram drzwi ogrodowe, to wcale nie kryje się za tym żadna sugestia, żebyś sobie poszedł. Poza tym na dworze jest jeszcze za zimno dla ciebie.
- Wspominałaś coś o krokusach i tych drugich takich… Jak im tam?...
- Przebiśniegach!
- Otóż to!
- Wspominałam też o przymrozkach. – nie dawałam za wygraną.
- Przekonałaś mnie.
Wbrew temu stwierdzeniu Henryk tkwił na suficie nieporuszony, jakby ta rozmowa się w ogóle nie odbyła. Wychodząc rzuciłam jeszcze przez ramię:
- Tylko uważaj na mazurki, żebyś się nie przykleił, bo dopiero co polałam czekoladą.
- Wolę pierwsze wiosenne muchy. – rozmarzył się. Wycofałam się zostawiając go pogrążonego w rozmyślaniach. Nigdy nie dowiem się o czym tak ciągle medytował. Henryk jest zdecydowanie introwertyczny i niesłychanie dyskretny. Cóż ma swoje tajemnice, jak to tajny agent, w dodatku z zacięciem filozoficznym.
Wieczorem weszłam jeszcze raz sprawdzić, czy polewa na mazurkach zastygła i czy Henryk się nie przykleił, ale go nie zastałam. Zajrzałam w każdy kącik. Henryka nigdzie nie było. Może postanowił spędzić Wielkanoc ze swoją rodziną?
Ps. Henryk wrócił pierwszego dnia świąt i to z całą rodziną, która natychmiast poczuła się, jak u siebie w domu i rozgościła się wszędzie – wuj Leon w łazience, ciotka Melania w kuchni, jej liczne potomstwo w korytarzu, kilkoro na werandzie…
Cóż poradzę? Gość w dom, Bóg w dom.
Ps. Ps. Czy wspominałam, że Henryk jest pająkiem? I to sporym pająkiem, chociaż odrobinę mniejszym niż moja ręka.
Zastanawiacie się, co ma wspólnego historyjka o Henryku z lekcjami etyki?
Gdy opowiadam dzieciom o Henryku większość z nich nadal może brzydzi się pająków, ale zaczynają inaczej na nie patrzeć.
Można wspólnie z dziećmi tworzyć kolejne historyjki o dowolnym bohaterze: krecie, mrówce, ślimaku, dżdżownicy. Dzieci uwielbiają nadawać im śmieszne imiona, lecz w trakcie zabawy angażują się emocjonalnie, wraz z kreatywnością pojawia się empatia. Henryk nie jest już anonimowym, jakimkolwiek pająkiem. Dzięki nadaniu imienia Henryk zyskał osobowość, charakter, stał się wyjątkowy! Każda istota żyjąca jest przecież wyjątkowa, jedyna i niepowtarzalna!
Proszę uczniów, aby nie zabijali pająków, nie rozdeptywali bezmyślnie mrówek lub ślimaków, bo dla nas ich życie może jest bezużyteczne i bez znaczenia, lecz dla pająka i mrówki to jest jedyne życie!
Dla wszystkich tych „robali”, pająków i reszty paskudników nasza opinia na ich temat jest kompletnie obojętna. Z okrzyków pełnych oburzenia i obrzydzenia nic sobie nie robią. Trudzą się snuciem pajęczynki, z mozołem ciągną jakiś patyczek dziesięć razy większy od nich, wędrują swoimi ścieżkami ku własnym celom. Nie musimy wiedzieć dokąd, tylko po prostu pozwólmy im żyć!
Po takiej lekcji wiele dzieci mi się pochwaliło, że odtąd za moją radą wynoszą pająki na szufelce do ogródka.
…bo ratowanie świata zaczynamy podobnie, jak chodzenie w dzieciństwie – od bardzo maleńkich kroczków!
Anka Ziemska – redakcja etykawszole.pl