Materiały Edukacyjne

CZYTANKI ANKI Suplement do „Osiołka” z dedykacją dla Dzieci, ich Rodziców i Nauczycieli

 

1. Dzieci

Dzieci nie muszą literalnie rozumieć wszystkiego w baśni.

Dzieci powinny głęboko wczuć się w baśń. Wejść w jej świat mocą serca i wyobraźni. Podążać wespół z bohaterem, doświadczać różnych przeżyć, dzielić z nim chwile szczęścia, smutku, strachu, radości.

Opowieść musi wciągnąć słuchaczy niespieszną narracją, malować i czarować słowem, działać pobudzająco na wszystkie zmysły.

Oczekiwanym efektem pracy będzie stworzenie przez dzieci własnych ilustracji do baśni. Zdarza się również, że niektóre dzieci przejawiają potrzebę pokazywania gestem tego, co się dzieje w opowieści, podczas gdy inne siedzą jak skamieniałe i „budzą” się pod koniec lekcji zaskoczone, że czas tak szybko minął, a one nic nie narysowały. 1)

Najważniejsze w baśni o osiołku jest zbudowanie i utrwalenie w dzieciach przekonania, że z problemami i przeszkodami mogą sobie poradzić. Ile razy natrafią na coś tak trudnego, że wydaje się niemożliwe do wykonania, wręcz nieosiągalne, powinny przypomnieć sobie:

  • Osiołka i jego twarde niezgrabne kopytko,
  • Osiołka i jego nadzwyczajną grę na harfie. 

Aby dojść od pierwszego Osiołka (głupiutkiego, nic nieumiejącego) do drugiego, czyli Osiołka-mistrza potrzeba czasu, pracy, wytrwałości, niezłomnej wiary w siebie.

Tę wiedzę utrwalamy w dzieciach przez wielokrotne wracanie i przypominanie drogi przemiany Osiołka.

 

 2. Rodzice

Rodzice nie mają obowiązku rozumieć i analizować drobiazgowo treści baśni.

Rodzice mogą z powodzeniem wykorzystać przekaz baśni w codziennej praktyce wspierania swojego dziecka w sytuacjach problemowych, w pokonywaniu trudności. Jednak okazuje się pomocna nie tylko dzieciom, ponieważ rodzice również odnajdą w niej przesłanie dla siebie, zasługujące na chwilę refleksji.

Pragnę mianowicie zwrócić uwagę szczególnie na trzy sytuacje.

Pierwsza to ta, kiedy ku zaskoczeniu króla, zamiast zwyczajnego dzieciątka jego żona wydaje na świat osiołka.  Nie da się ukryć, że dziecko jest „inne”. Królowa tak bardzo pragnęła dziecka, że mimo zaskoczenia odmiennością maleństwa, cieszy się bezgranicznym szczęściem. Król natomiast oczekiwał chłopca, godnego następcy tronu, więc z pewnością musi być rozczarowany i zdezorientowany. Król jest postacią kluczową, decyzyjną, od tego, w jaki sposób zareaguje będą zależały losy jego własne jako władcy, jego żony, potomka i wreszcie, co niebagatelne – losy królestwa! Król ma tylko krótką chwilę na ogłoszenie stosownej deklaracji. Musi oddzielić marzenia i projekcje od faktu, wobec którego został postawiony. Miłość do żony zwycięża i zostaje przypieczętowana akceptacją dziwnego dziecka, co wyraża okrzyk: „Niech żyje nasz syn, królewicz… 2)  osiołek!”  

Prawdziwa miłość jest przecież bezwarunkowa. Nie kocha się dziecka za coś, za jakieś szczególne przymioty, za to jakie jest (piękne, mądre, bystre itp.), lecz za to, że jest.

Druga sytuacja to ta, kiedy osiołek postanawia nauczyć się grać na harfie, co wprawia wszystkich w osłupienie, a rodziców stawia w szczególnie niezręcznej sytuacji. Muszą mu bowiem uświadomić delikatnie, nie sprawiając przykrości, jego słabość, odmienność. Ostatecznie mu nie zabraniają, pozwalają chociaż spróbować swoich sił i doświadczyć czegoś, co może się okazać dotkliwą porażką. Porażki przecież, nie mniej niezbędne niż sukcesy, wpisują się w nasze życie i dostarczają nam koniecznej wiedzy o sobie.

Trzecia sytuacja wiąże się bezpośrednio z poprzednią, wynika z niej jako logiczne następstwo. Osiołek osiąga mistrzostwo w swej sztuce, popisuje się grą przed rodzicami, całym dworem i wszystkimi poddanymi, wzbudzając powszechny podziw i tym samym umacniając swoją pozycję, wprawdzie nietypowego, ale przecież nadzwyczajnego, napawającego dumą, następcy tronu. Właśnie wtedy osiołek pragnie opuścić swoje królestwo i wyruszyć w świat, aby inni też mogli posłuchać jego gry. Król i królowa są przerażeni, próbują go powstrzymać, tłumacząc cierpliwie, że tu jest u siebie, bezpieczny, kochany i akceptowany, zaś w obcym świecie będzie narażony na drwiny, wyśmiewanie, słowem – wszelkie przykrości. Osiołek jest dorosły, więc liczy się z tym, a mimo to obstaje przy swojej decyzji i prosi rodziców o pozwolenie. W tej prośbie wyraża się wielki szacunek syna. Rodzice, w swej wielkiej mądrości i miłości, pozwalają mu podjąć wyzwanie i zmierzyć się samemu ze światem, żyć własnym życiem, zebrać własne doświadczenia. Król i królowa wiedzą, że ich ukochane dziecko naraża się na cierpienie, jednak akceptują jego decyzję, tak jak wcześniej bezwarunkowo pokochali i zaakceptowali jego samego w postaci osiołka. Postąpili zgodnie ze słowami pięknego aforyzmu: „Jeżeli coś kochasz, puść to wolno. Jeśli do ciebie wróci, jest twoje. Jeśli nie, nigdy twoje nie było”. 3)

Decyzja przyznania dziecku samodzielności, wypuszczenia go w świat, jest dla rodziców zawsze decyzją dramatyczną i zarazem heroiczną.

Osiołek zaś stanie się Królem-Człowiekiem nie tylko z racji samego urodzenia, lecz dzięki własnym czynom i doświadczeniom.

 

3. Nauczyciele

Nauczyciele nie muszą od samego początku rozumieć sensu baśni.

Nauczyciele powinni poddawać nieustannie analizie zarówno samą treść baśni, przyglądając się coraz to innym jej elementom, jak też budować autorefleksję w oparciu o obserwacje własnej pracy i w niej progresu. Praca, jaką wykonujemy, ma charakter nigdy niekończącego się procesu. Za każdym razem opowiada się trochę inaczej. Nawet w grupach na tym samym poziomie wiekowym, edukacyjnym pojawiają się całkiem różne efekty, reakcje, pytania. Czasami to trudne, bo ten przeszkadza, bo ta nie uważa, bo wychodzi do toalety, bo… pojawia się sto innych przeszkód, aby lekcja się udała.

I nie musi!!!

Właśnie tak!

Nie musi!!!

Kochani Nauczyciele! Koleżanki i Koledzy, bądźcie dla siebie dobrzy i wyrozumiali, i zapamiętajcie, że lekcja, zwana też dla niepoznaki (o zgrozo!) jednostką dydaktyczną, nie musi się udać.

Gdy piszemy sobie konspekt lub szczegółowy scenariusz, to ma on wymiar czysto teoretyczny i poniekąd postulatywny, życzeniowy. Czy spotkaliście kiedykolwiek poradnik metodyczny, który uwzględniałby różnicę w prowadzeniu zajęć między pierwszą a ostatnią godziną lekcyjną?

Na pierwszej - dzieci jeszcze nieskoncentrowane, bo wciąż śpiące, trochę zmęczone, niektóre głodne, bo nie zdążyły w domu zjeść śniadania itp.

Na ostatniej, czyli ósmej lub dziewiątej - dzieci już zdekoncentrowane, bo trochę śpiące, zmęczone po matmie, klasówce z angielskiego, spocone po w-fie, niektóre głodne, bo na obiad w stołówce okazał się niejadalny itp. Na tym polega codzienna praktyka pracy z dziećmi.

Otóż nie istnieje tak cudowny, uniwersalny scenariusz lekcji przeznaczony dla zwykłego nauczyciela i zwykłych dzieci, o każdej porze dnia i roku. Umówmy się, że staramy się ze wszystkich sił, ale pamiętajmy błagalny apel ze słynnej tabliczki umieszczonej na zdezelowanym maluchu „pędzącym” autostradą:  „Nie trąbcie! Robim, co możem!”

A tu presja ze wszystkich stron – dyrekcja, rodzice, my sami…

Koniec dygresji.

Nie będę zatem pisała, co nauczyciel musi, ale co może, ewentualnie czego powinien spróbować, aby przekonać się, jak to zadziała, następnie rozważyć różne warianty, rozwiązania, sposoby postępowania.

Nauczyciel powinien tak umiejętnie zaczarować baśnią, aby dzieci już od samego początku polubiły osiołka, odnosiły się do niego z sympatią i czułością. Czarowanie polega na zastosowaniu różnorodnych środków ekspresji, co uniemożliwia nam czytanie z książki. Dlatego gorąco polecam opowiadanie, ponieważ nawiązujemy kontakt wzrokowy, co przekłada się na skuteczniejsze panowanie nad grupą. Zmieniamy mimikę, intonację, modulujemy głos adekwatnie do treści. Poza tym mamy ręce wolne, więc wykorzystujemy je, aby podkreślić gestem ważne momenty np. zademonstrować różnicę między tym, w jaki sposób mistrz porusza palcami delikatnie struny harfy, a jak osiołek niemiłosiernie wali w nie kopytkiem.

Bawimy się w teatrzyk jednego aktora!

I zapewniam wszystkich, że jest to obsada iście gwiazdorska, bo dzieci nie oceniają naszego warsztatu i profesjonalizmu aktorskiego, tylko reagują na nasze osobiste autentyczne zaangażowanie i jedynie w tym wyczują niezawodnie wszelki fałsz.

Opowieść ma być żywa. Ma pobudzać, inspirować, dawać siłę i odwagę do podejmowania wyzwań, umacniać wiarę w siebie i we własne możliwości. Bo jak powiedział mój mistrz, stary, doświadczony holenderski nauczyciel: „Jeśli nakarmicie dzieci żywym słowem jak chlebem, będą syte - silne i zdrowe; jeśli nakarmicie dzieci martwym słowem - kamieniem, będą słabe i głodne.”

Takie jest nasze zadanie - nakarmić dzieci żywym słowem.

Na tym polega codzienna praktyka pracy z dziećmi.

…i więcej się nie wymądrzam!

 

--------------

(1)  Lekcja etyki ma swój własny rytm i porządek. Zaczyna się zawsze od powtórzenia najważniejszych rzeczy z poprzednich zajęć i wtedy te dzieci, które nie zdążyły skończyć bądź wykonać rysunku mają możliwość wykorzystania tego czasu w tym celu

(2)  Wielokropek w toku opowieści ma wskazywać ten doniosły moment zawahania, wątpliwości i ostatecznego triumfu miłości.

(3) A. de Saint-Exupery

 

Anka Ziemska – redakcja etykawszole.pl 

 

Wszystkie publikowane na stronie teksty objęte są licencją creative commons 3.0, o ile w tekście nie zaznaczono inaczej. Zezwala się na ich wykorzystanie do celów dydaktycznych z uznaniem praw autorskich i każdorazowym wskazaniem źródła. Serwis korzysta z plików cookies.

Szukaj