O projekcie:
Scenariusz powstał w ramach warszawskiego Festiwalu Nauki, a dokładniej w ramach wrześniowych lekcji festiwalowych. Grupa studentów i doktorantów UW w formie warsztatów, gry terenowej i spektaklu stara się promować zainteresowanie filozofią. W roku 2014 projekt odbędzie po raz trzeci. Sam spektakl powstał z myślą o wzbudzaniu zainteresowania filozofią wśród dzieci ze szkoły podstawowej (docelowo na II etapie nauczania, ale na widowni znalazły się osoby zarówno młodsze jak i starsze). Tematem są postacie filozofów starożytnych, a główną inspiracją były "Żywoty i poglądy słynnych filozofów" Diogenesa Laertiosa.
Autor scenariusza: Patryk Zaremba
Uwagi do scenariusza i pomoc w realizacji spektaklu: Agnieszka Świtalska, Joanna Potkowska, Maja Piotrowska, Paulina Wasilewska-Roszkiewicz, Barbara Dżułyńska, Kaśmir Ciechanowski, Paweł Ciesielski, Bartosz Karpiński, Wiktor Piotrowski, Wiktor Wawrzyniak, Piotr Juszyński.
Osoby: Narrator, Tales z Miletu, Pitagoras, Tyran Syrakuz, Heraklit, skryba, Sokrates, strażnik, „Polityk”, Platon, Zenon z Elei, Diogenes, Aleksander Wielki, Pyrron, uczeń Pyrrona, Zenon z Kition, Epikur
Wstęp
N: Dziś zabierzemy was do samych źródeł filozofii. Nasz spektakl będzie humorystyczny, dlatego wolno się śmiać. Należy jednak pamiętać, że dowiecie się tu o sprawach bardzo poważnych. Przyprawimy je jednak dla smaku humorem. Może niektórzy z was nie wiedzą, czym jest filozofia, inni zaś wiedzą. Ci pierwsi poznają, czym ona jest, a drudzy dowiedzą się, że na pewno nie jest niczym prostym. Poznamy nieco sylwetki pierwszych filozofów. Zobaczymy jakie pytania pozostawili w spadku wszystkim myślącym ludziom. W tym celu odbędziemy w wyobraźni podróż do starożytnej Grecji sprzed ponad 2,5 tysiąca lat. Czy jesteście gotowi? (publiczność odpowiada) Zaczynamy.
Tales
N: Nasza podróż rozpoczyna się w Milecie. To w tym mieście odnotowujemy pierwszą w historii osobę, która głosiła, że myśląc można poznać świat. Tą osobą jest Tales z Miletu, prawdopodobnie pierwszy prawdziwy matematyk. Przed nim ludzie zadowalali się tym, że w geometrii wszystko im się zgadza. Tales potrzebował dowodu, że się zgadza. Jako pierwszy dostrzegł również potrzebę wyjaśnienia rozumem wszelkich powtarzających się zjawisk. Dziś powiedzielibyśmy, że był pierwszym naukowcem. Zobaczcie, tam jest, to właśnie Tales (pokazuje na nadchodzącego właśnie Talesa). Talesie, czemu masz taką zadowoloną minę? (Tales niesie na plecach duży worek, wypełniony kapslami)
T: Bo im pokazałem! Kiedyś ludzie śmiali się ze mnie. Szydzili, że jedyne, co widzę, to odległe gwiazdy i jakieś liczby. To prawda, że gdy człowiek patrzy na to, co wielkie, może zapomnieć o tym, co małe. O wstydzie! Raz prowadząc obserwacje astronomiczne tak się zapomniałem, że wpadłem do własnej studni! Moja własna gosposia musiała mnie z niej wyciągać. Żebyście widzieli, jak się ze mnie śmiała. Cała się trzęsła ze śmiechu! Ale dziś już nikt się nie śmieje. Miałem już dość tych kpin, dlatego kiedy przez przypadek, dzięki swym obserwacjom, odkryłem, że w lato będzie urodzaj na oliwki, musiałem działać. Jeszcze w zimę wynająłem wszystkie tłocznie, służące do produkcji oliwy. Lubicie może oliwę? Bo uwielbiają ją wszyscy Grecy. Nie mogą bez niej po prostu żyć! Zgadnijcie, co się stało, kiedy przyszedł urodzaj na oliwki? Do kogo musieli zwrócić się z prośbą, by użyczył im tłoczni? Komu musieli dużo zapłacić? Talesowi! (Potrząsa workiem) Zapamiętajcie, filozof obejdzie się bez wielkich pieniędzy (wyrzuca worek), ale zwykli ludzie nie uszanują niczego, co dużo nie kosztuje. Z całej tej historii płynie jednak jeszcze większa nauka, którą stale głoszę – trzeba poznać zasadę, która kieruje tym, co chce się poznać. Najlepiej zaś poznać zasadę wszystkiego. Pamiętajcie o tym! (wychodzi)
N: Taki był właśnie początek filozofii: zaczęło się od poszukiwania zasady dla wszystkich rzeczy. Mimo że trudna, sprawa wydawała się prosta – trzeba poznać reguły, którymi rządzi się świat, a wszystko będzie wiadomo. Jednak chyba żadnemu filozofowi na początku nie śniło się, że te reguły mogą być tak skomplikowane.
Pitagoras
N: Pomysł Talesa, by szukać reguł i tego, co pewne, znalazł duże poparcie. Wydawało się, że najlepszym polem do poszukiwania tych zasad będzie matematyka. W niej wszystko jest jasne, prawda? No, przynajmniej powinno takie być... Jeśli świat ma jakiś porządek, to matematyka na pewno pomoże nam w jego odnalezieniu. Tak właśnie myślał nasz kolejny filozof - Pitagoras. Głosił on, że cały świat jest matematycznym ładem, ale problem polega na tym, że nie potrafimy tego dostrzec. Dlatego od swoich uczniów wymagał, aby pierwsze pięć lat nauki spędzili w całkowitym milczeniu, by wreszcie mogli usłyszeć muzykę sfer – muzykę jaką wydaje świat poruszany przez kosmiczny ład [chwila ciszy]. Hm… nie wiem jak wy, ale ja nic nie słyszę, chyba powinien się trochę podszkolić u Pitagorasa. Oto i on! O, widzę że nie jest sam. [konspiracyjnym szeptem do publiczności]: Za chwilę na naszych oczach rozegra się najsłynniejsza scena z życia Pitagorasa, mająca miejsce podczas rozmowy z władcą Syrakuz.
T: Czy możesz mi, Pitagorasie, tak w prosty sposób wytłumaczyć, czym w zasadzie się zajmujesz? Wciąż coś mówisz o liczbach i jakiejś muzyce, ale ja nic, a nic z tego nie rozumiem.
P: Królu, jestem filozofem. Jak wiesz filia – znaczy miłość, a sofia – mądrość. Jestem tym, który ukochał mądrość. Poświęciłem moje życie na poszukiwaniach prawdy i mądrości.
T: Ale to wciąż nie tłumaczy, co Ty robisz!
P: Posłuchaj, na zawody sportowe przybywają trzy typy ludzi: sportowcy – co jest zrozumiałe. Dalej ludzie, którzy przy okazji zawodów chcą coś sprzedać lub kupić, czyli wszelkiej maści kupcy, ciągnący tam gdzie są tłumy. Te dwa typy zostają jednak niewolnikami: sportowcy - sławy, kupcy - pieniędzy. Nie potrafią się oni skupić na zawodach, nie potrafią ich oglądać. Dlatego najszlachetniejszy jest trzeci typ – widzowie. Nie przyjeżdżają oni, aby załatwić jakieś interesy. Nie obchodzi ich sława czy nagroda. Chcą przyglądać się grze i dostrzec jej piękno. Tym właśnie zajmują się filozofowie, tyle że naszym widowiskiem jest cały świat. W nim szukamy prawdy i piękna.
Tyran kiwa głową w zamyśleniu; obaj wychodzą. Po chwili krępującej ciszy mówi Pitagoras.
P: Nic z tego nie zrozumiałeś?
Tyran z zakłopotaniem przecząco kiwa głową.
N: W ten sposób Pitagoras dał wyraz czemuś bardzo istotnemu dla filozofii. Kiedy filozofia stanie się wolna, a ten, który filozofuje, przestanie myśleć o swoich interesach, wtedy samo poszukiwanie mądrości stanie się szczęściem. Taki wolny filozof będzie mógł się oddać błogiej kontemplacji, która zawsze będzie dla niego pocieszeniem. Zwłaszcza, że filozofowie powoli zaczęli odkrywać, że nie tak łatwo jest dotrzeć do prawdy.
Heraklit
Tym, który najlepiej wyraził główne kłopoty filozofów był Heraklit z Efezu. W młodości zrzekł się tytułu królewskiego na rzecz swojego brata, by poświęcić się poszukiwaniu mądrości. Mieszkańcy Efezu nie dostrzegli w tym nic wspaniałego. Jedyne, co widzieli, to zwykłego dziwaka. Heraklit nigdy nie żałował drogi, którą obrał, jednak to, co odkrył, w połączeniu ze złym traktowaniem ze strony ludzi, sprawiło, że dostał przezwisko „płaczący”. Oto nadchodzi z zaciętą miną, aby opowiedzieć wam o swoim odkryciu.
Heraklit dyktuje skrybie, beszta go i prosi o powtarzanie co zapisał. Skryba jąka się i drapie po głowie, bo nic nie rozumie.
H: Dariusz, król Persji, przysłał mi zaproszenie, bym przybył na jego dwór. Chce mnie skusić bogactwem i zaszczytami, bo podziwia moją mądrość. Głupiec! O niczym nie wie... Pisz!... Królu! Nikt nie może wejść dwa razy do tej samej rzeki! Wiecie dlaczego? (do publiczności tajemniczym głosem) Bo rzeka popłynęła już dalej, a i sam człowiek już się zmienił. Bo wszystko się zmienia. Tym, co rządzi światem, jest zmiana. Jedne rzeczy się rodzą, inne giną, a wszystko pogrążone jest w ciemności niewiedzy. Dlatego cały świat powstał z ognia, który go niszczy, by mógł wciąż na nowo odradzać się z popiołów. Jedyną mądrością, jaką znaleźć może człowiek, jest wiedza o tym, że zasadą świata jest wieczna zmiana. Bo nic nie trwa wiecznie prócz zmiany. To jest nieuchronne. Nawet słońce nie może nic na to poradzić. Tylko posłusznie porusza się po drodze, na jakiej umieściło je przeznaczenie. Bo zmiany nie są przypadkowe - tym co nimi rządzi, jest sam Logos. Wiecie to co Logos? Sam rozum, który jednego pragnie, by wszystko było mu posłuszne. Czegokolwiek by nie zrobił, człowiek nie uniknie swego losu. Biada tym, którzy tego nie rozumieją, pogrążeni w ciemnocie. W każdej chwili swego życia są tylko marionetkami losu, wydanymi na pastwę wiecznego ognia.
N [wzdychając]: Rany, ale ten facet niezrozumiale gada! Przyznacie sami, że dołujące rzeczy odkrył Heraklit. Pozostawił jednak po sobie ważną myśl, że dla zmiany również trzeba znaleźć miejsce w świecie. Jeśli się o tym zapomni, świat zawsze spłata nam psikusa, bo jest on wciąż nieprzenikniony, na miejsce każdej rozwiązanej zagadki umieszcza następną. Z tych właśnie powodów niektórzy porzucili poszukiwanie zasad rządzących światem i postanowili zająć się sprawami, które są najważniejsze dla człowieka.
Sokrates
N: Pierwszym takim filozofem, który porzucił świat dla ludzkich spraw był Sokrates. Chodził on po ulicach Aten, swojego rodzinnego miasta, i rozmawiał z kim tylko się dało. O czym rozmawiał ze swoimi rozmówcami, zaraz się dowiecie, bo oto właśnie Sokrates idzie na swoją rozprawę. Rozzłoszczeni obywatele Aten oskarżyli go o to, że psuje młodzież. Posłuchajmy jego obrony.
Strażnik wprowadza Sokratesa
S: Drodzy obywatele, tym, co mnie sprowadza przed wasz sąd, jest zazdrość. Postaram się wam wytłumaczyć jej naturę. Widzicie, już dawno temu wyrocznia ogłosiła mi, że jestem najmądrzejszym człowiekiem. Gdy to usłyszałem, stwierdziłem, że musi się mylić, bo jedyne co wiem, to to, że nic nie wiem. Tak, obywatele, tą jedną mądrością mogę się szczycić – wiedzą o swej niewiedzy. Pomyślałem wtedy, że coś wyroczni musiało się pomylić. Dlatego na ulicach naszego miasta zacząłem szukać tych, którzy zdawali się być bardzo mądrzy. Szybko wielu takich znalazłem, którzy to głosili, że posiedli wielką mądrość. Kupców, prawników, kapłanów, artystów, no i oczywiście polityków. Dalej więc zacząłem z nimi rozmawiać i ich wypytywać. Ale z wielkim zdziwieniem odkryłem, że oni nic a nic nie wiedzą, a zwłaszcza o tym, co jest dobre, a co złe.
Narrator wyjmuje pacynkę - Polityka, która prowadzi dialog z Sokratesem.
S: Mówili na przykład:
P: Tylko przyjemność jest dobra.
S: A ja na to: każda? A Oni:
P: Każda.
S: A co z tym, jak ktoś się naje dużo ciastek i potem boli go brzuch? Na to oni:
P: No, to może nie każda.
S: Ale jak nie każda to która? – pytam się. Na co oni:
P: Ta, która nie kończy się cierpieniem.
S: A która nie kończy się nigdy cierpieniem?
I tak bardzo często było, że rozmowa kończyła się tym, że moi rozmówcy nie wiedzieli, co powiedzieć, tylko zaczynali się złościć i mówić, że im głowę zawracam. A ja pytałem bardzo poważnie. Bo pytałem o rzeczy najważniejsze, które, jak się okazało, wszyscy lekceważą. Moje wypytywanie stało się dla mnie misją. Nasze miasto jest jak wielki, szlachetny, ale bezczynny koń. A ja jestem jak taka naprzykrzająca się mucha, która kąsa i zmusza konia do działania. Ja wiem obywatele, że to, co robię, często jest dla was niemiłe, ale wiedzcie, że to wszystko dla waszego dobra. Gdy błądzicie, ktoś musi wam o tym powiedzieć. Ktoś musi wam przypominać o waszej niewiedzy.
Po zakończeniu obrony, pod przewodnictwem strażnika, publiczność zamienia się w ateński sąd i głosuje czy Sokrates jest winny. Jeśli publika go uniewinnia narrator tłumaczy, jaki spotkał go los.
Tuż przed samym wyjściem Sokrates mówi.
S: Pamiętajcie o waszej niewiedzy.
N: O tym właśnie przypominał Sokrates do końca. Przypominał wszystkim, jak mało wiedzą. Za co się doigrał, bo rozprawa, której byliście świadkami, skończyła się dla Sokratesa wyrokiem śmierci. To było ostrzeżenie dla filozofów, że dążenie do prawdy może być niebezpieczne. Zwłaszcza gdy pokazuje, jak mało z tej prawdy rozumiemy.
Platon
N: Jak sami już chyba widzicie – filozofia, zwłaszcza starożytna, to coś więcej niż jakaś nauka. To wręcz sposób życia. Ale nie taki określony, w którym wiadomo, co robić. Wręcz odwrotnie – to jak wstąpienie na ścieżkę, która nie wiadomo gdzie może zaprowadzić. Tak też było z naszym następnym bohaterem – Platonem. Pochodził on z bogatego, dobrego domu. Cały świat stał przed nim otworem, mógł zostać liderem politycznym, bogaczem lub wielkim poetą. Bo dodatkowo miał wielki talent – pisał sztuki teatralne – dramaty. Zobaczcie, oto i on w momencie, gdy wstępuje na filozoficzną ścieżkę życia.
Młody P: Sokrates to najwspanialszy człowiek, jaki chodził po powierzchni ziemi. On pokazał mi drogę. Dziś przyszedł moment wyboru. Spotkałem go dziś, gdy szedłem na konkurs poetów dramatycznych. Dzięki temu spotkaniu zrozumiałem, że filozofia nie jest czymś, co może być twoim hobby. Nawet czymś, co zwiemy pasją. Nie jest czymś, co ma swoje miejsce i cierpliwie czeka w szafie, tam gdzie to odłożyłeś. Filozofia wszystko zmienia. Dlatego chcę jej się poświęcić. Widzicie to? To moje dramaty. To bardzo dobre dramaty. Ale i tak są nic nie warte w porównaniu z filozofią.
Wrzuca kartki do kosza na śmieci i wychodzi.
N: Niektórzy uważają, że cała filozofia, wszystkie prace, dzieła i księgi – to tylko komentarze do tego, co napisał Platon. Oczywiście tak w dużym uproszczeniu. Dziś prawdopodobnie właściwie nikt już nie przyjąłby platońskich rozwiązań, ale jego problemy pozostały. Co takiego zrobił Platon, że cała filozofia może być tylko komentarzem do jego filozofii? Może opowie wam o tym sam Platon, tym razem już w podeszłym wieku.
Stary P (wchodzi powoli podpierając się laską): Świat przed naszymi oczami zdaje się być na wyciągnięcie ręki - tak bliski, tak solidny… Nasze zmysły są takie zadufane, takie pewne siebie. Jednak gdy tylko spróbować schwycić ten świat, co się okazuje? Nie możemy złapać widzenia. Czy zadaliście sobie kiedyś pytanie, jak to się dzieje, że widzicie? To jest zagadka! Ale prawdziwą zagadką jest to, jak rodzi się świadomość, jak możecie widzieć, że widzicie. Tak samo jest z tym, co słyszymy, ono jest równie nieuchwytne. Dotyk, on jeden trwa na straży pewności. Czym on jednak jest, jeśli nie ocieraniem się o tak zwane przedmioty, bez wnikania do ich środka? Czy nie widzicie, że świat waszych zmysłów jest tylko nieuchwytnym tańcem cieni na ścianie jaskini. Cieni które i tak są poza waszym zasięgiem? Cała ta sala, stoły, krzesła, tablica, nasze ciała – wszystko to tylko nieuchwytne cienie.
W tym momencie Platon przeprowadza dialog z jedną osobą z publiczności, pytając o jakiś przedmiot.
Co to jest? A skąd to wiesz? Czy widzisz cały? Jeśli nie cały to dlaczego tak uważasz? Czy możesz zobaczyć cały?
Ewentualnie można zaprezentować jakąś iluzję optyczną i zapytać o jej wytłumaczenie. Konkluzją jest, że samo patrzenie nie wystarcza
Dlatego światu potrzeba czegoś więcej, by istniał, a nam, byśmy mogli go doświadczać i działać. Potrzeba czegoś stałego. Bez tego czegoś nasz wzrok rozpada się na rozproszone spojrzenia. Rzeczy potrzebują swej istoty, by tworzyły całość, a my potrzebujemy tej istoty, byśmy mogli zobaczyć – najpierw cienie, a potem, gdy dostrzeżemy, że to tylko cienie, abyśmy mogli dostrzec to coś więcej... Tym czymś są Idee. Do ich poznania prowadzi skomplikowana droga. Droga zadawania pytań, które rodzą kolejne pytania. Dopiero w ogniu takich pytań może zapalić się iskra rozumienia. To jest wielka tajemnica.
Podnosi palec do góry jak na „akademii platońskiej”, patrzy w górę, tak wpatrzony wychodzi.
N: Jak sami widzicie, Platon stał się bardzo tajemniczy. Ale też wielką tajemnicą jest to, o czym mówi. Platon wyważył drzwi, zza których wysypało się mnóstwo pytań. Z tym bałaganem filozofowie próbują uporać się do dziś. Dzieje się tak mimo tego, że już nie raz głoszono koniec filozofii. W każdym razie do takiej ciężkiej pracy filozofowie musieli wynaleźć odpowiednie narzędzia. Skrzynką z tymi narzędziami jest logika.
Zenon z Elei
N: Ciekawe czy spotkaliście się kiedyś z tą nazwą: logika – brzmi niepozornie, nieprawdaż? Można ją rozumieć na dwa sposoby:
Jako badanie tego, jak powinniśmy myśleć, by myśleć poprawnie – czyli nie popełniać błędów. Takie myślenie nazywa się rozumowaniem.
lub
Jako badanie tego, jak myśleć możemy lub musimy. Tu sprawa jest bardziej skomplikowana i niepewna, bo nie chodzi o psychologię, czyli jak to myślenie odbywa się w naszych głowach. Chodzi o to, w jaki sposób myślimy w ogóle.
Brzmi to bardzo tajemniczo, ale może coś niecoś się wyjaśni, kiedy poznamy Zenona z Elei. Był on uczniem Parmenidesa – człowieka, który odkrył pierwsze prawo logiki. Jednak niemal od razu po tym odkryciu okazało się, że z logiką związane są kłopoty. W ich sidła wpadł Zenon z Elei. Później dowiemy się czegoś o innym Zenonie - Elea jest po to, by ich odróżniać. W każdym razie Zenon odkrył paradoks. Czy wiecie czym jest paradoks? To takie coś, gdy myślenie się wykoleja. Wszystko zdaje się biec normalnym torem, gdy nagle bum! Uderza o coś i nie może ruszyć naprzód. Posłuchajmy Zenona.
Z(wbiega, rzuca szalone spojrzenia, gęsto gestykuluje): Pomyślicie – gdy ktoś strzela z łuku, to bierze strzałę, napina cięciwę i strzała leci, znaczy porusza się. Nic z tych rzeczy. Strzała jest przedmiotem, a przedmioty mają to do siebie, że zajmują jakieś miejsce. Ale! Gdy coś zajmuje jakieś miejsce, to się nie porusza - ruch jest przecież zmianą miejsca. Strzała jednak musi gdzieś być, musi zajmować jakieś miejsce. Czy to rozumiecie? Albo jest tak, że strzała się porusza, ale wtedy nigdzie jej nie ma! Albo strzała gdzieś jest, ale wtedy się nie porusza. Sam ruch jest czymś sprzecznym, czymś niemożliwym. Tak jak głosił Parmenides, coś nie może się zarazem ruszać i nie ruszać. Dlatego mówię wam: ruchu nie ma, i basta! Trzeba oprzeć się na rozumie, bo nasze zmysły i tak nas zawodzą w tak wielu sprawach, czemu więc mielibyśmy ufać im w tej? Mówię wam, rozum nie może być zawodny, bo jak inaczej moglibyśmy cokolwiek poznać?
N: Logika okazała się niebezpieczna. Zobaczcie, do czego doprowadziła Zenona. Musiał wybierać między jednym absurdem a drugim. A może przekonał was Zenon? Tylko jak wtedy możliwe jest to? (chodzi, Zenon wychyla się zza drzwi i grozi Narratorowi) Logika okazała się bardzo przydatnym narzędziem. Jednak, jak każde narzędzie, tak samo i to może być użyte w niewłaściwy sposób. Jednak coraz częściej, dzięki pomocy logiki, filozofowie zaczęli poszukiwać odpowiedzi na pytanie, na czym polega szczęście.
Diogenes z Synopy
Jednym z filozofów poszukujących odpowiedzi na pytanie, czym jest szczęście, był niejaki Diogenes, który otrzymał przydomek „pies”, czyli cynik. Może znacie to słowo. Obecnie oznacza ono kogoś, kto niczego nie szanuje. Ale pierwotnie Diogenes - „pies” - nie miał szacunku tylko do głupoty i zamknięcia umysłowego, z których wyśmiewał się przy każdej okazji. A miał bardzo cięty język. Zobaczcie, oto on wygrzewa się na słońcu, a widzicie tego obok, w koronie? To Aleksander z Macedonii, zdobywca połowy świata – wielki i potężny król.
Fanfary.
A: Jestem Aleksander, wielce podziwiam twą mądrość. Dlatego proś mnie, o co chcesz, a to otrzymasz!
D: (po chwili) Nie zasłaniaj mi słońca, bardzo cię proszę.
N: Trzeba mieść ostry język, by tak zażartować. Ale czy nie dziwi was prośba Diogenesa? Mógł dostać czego chciał, bogactwa i pozycję. O czym by tylko zamarzył. Lecz on nie potrzebował niczego do szczęścia. Bo to było największym odkryciem Diogenesa – że bardzo niewiele do szczęścia potrzebujemy. Diogenes sam mieszkał w beczce. U nas tak by się nie dało, ale w Grecji zawsze jest piękna pogoda. Jadał niewiele i prosto, skromne wydatki pokrywał z tego, co dostał w datku. Nie miał nic, bo niczego nie potrzebował. Zobaczcie.
D: Dotychczas posiadałem tylko płaszcz, kubek i miskę. A wiecie, co dziś zobaczyłem? Dziecko, które zrobiło swoją miskę z piętki chleba – dziecko mnie prześcignęło! Ale przynajmniej od dziś wiem, że i ja nie potrzebuję miski. (wyrzuca miskę)
N: Diogenes był bardzo kontrowersyjną postacią. Bo nie zachowywał się normalnie, tak jak wszyscy w jego czasach. Wiecie skąd wziął się jego przydomek – Pies? Grecy nigdy nie jedli niczego w miejscach publicznych. Według nich czyniły tak tylko zwierzęta, zwłaszcza psy. Czy rozumiecie może już? Diogenes złamał ten zakaz, bo wydawał mu się głupi. Jadł tak jak my – na ulicy. Jego współczesnych to strasznie gorszyło. (Diogenes je kanapkę)
Chodził po mieście z latarnią i mówił, że szuka człowieka, ale żadnego nie może znaleźć (Diogenes chodzi wśród publiczności i szuka). Szukał człowieka porządnego, czyli dobrego. Niestety jak pewnie sami wiemy nie ma ludzi doskonałych.
Ludziom, którzy chcieli się od niego uczyć, kazał robić rzeczy, które wydawały się im absurdalne, by sprawdzić, czy są gotowi porzucić utarte schematy. Dlatego na przykład kazał chodzić po mieście ze śmierdzącą rybą (Diogenes próbuje komuś z publiki wręczyć rybę). Diogenes dokonał bardzo ważnej rzeczy – swym życiem dowiódł, że odpowiedzi, jakie zwykle dajemy na pytanie o dobre życie, nie są wcale takie oczywiste.
Pyrron
N: Starożytni Grecy udzielili również innych zadziwiających odpowiedzi na pytanie o to, czym jest szczęście. Na pewno znacie określenie: sceptyk. Dziś oznacza ono raczej kogoś, kto wątpi. Pierwotnie oznaczało kogoś, kto wstrzymuje się od wydawania sądów, nie zajmuje żadnej pozycji. A na czym polega powiązanie między tymi dwoma znaczeniami? Sceptycy nie opowiadali się za niczym, gdyż wszystko było dla nich tak samo wątpliwe. Głosili, że szczęście dać może jedynie wyzwolenie się od poszukiwania pewności. Ten, kto pragnie 100 % pewności, nigdy jej nie znajdzie, dlatego spędzi życie w udręce, na daremnych poszukiwaniach. Jakimiś wytycznymi w życiu owszem trzeba się kierować, ale najlepiej nie być do nich zbytnio przywiązanym. Ruch sceptyków co i rusz się odradzał, jednak sami sceptycy, tacy prawdziwi sceptycy, nigdy nie żyją długo. Chyba, że mają wiernych uczniów, którzy są w stanie przestać wątpić za mistrza. Tak właśnie ponoć było z założycielem szkoły sceptyckiej – Pyrronem.
Wchodzi uczeń z Pyrronem, ten cały czas idzie pewnie przed siebie, a od wpadania na przeszkody ratuje go uczeń, cały czas z troską krzyczący: „Mistrzu!”, „Nauczycielu!” itp.
P (staje odwrócony tyłem do Publiczności i przemawia tak, jakby ktoś przed nim stał, uczeń odwraca go frontem do publiki):
Należy porzucić wszelkie sądy. Załóżmy, że nawet poprawnie myślimy, to nasze sądy oparte są zawsze na jakichś założeniach. A założenia to do siebie mają, że wszystkie, ale to wszystkie, są wyssane z palca, i jeśli chodzi o prawdziwość, to są tyle samo warte – czyli nic. Chyba, że same są sądem, ale w takim wypadku opierają się na innych, wyssanych z palca, założeniach. To się nazywa błędne koło. Dlatego, jeśli chodzi o nas, to możemy darować sobie, to co sobie myślimy o różnych sprawach. Trochę trudniej jest, gdy coś musimy wykonać na podstawie naszych sądów, ale i ta sprawa nie jest beznadziejna – należy sądzić to, co się sprawdza, i przez tak długo, jak nam jest to potrzebne. Następnie ponownie należy przestać sądzić cokolwiek. Tak właśnie wam radzę, inaczej prędzej czy później wasza wiedza sprawi wam zawód. A to jest naprawdę przykra rzecz. Więc uważajcie. (odchodzi i potyka się)
N: Ta lekcja o szczęściu okazuje się nie być znów taka wesoła – tylko ten, kto jest obojętny, nigdy się nie zawiedzie. A zawody są bardzo bolesne. Filozofowie jednak tak łatwo się nie zniechęcali i wciąż od nowa próbowali coś wymyślić. Od teraz jednak musieli się dodatkowo mierzyć z widmem sceptyka.
Zenon z Kition
N: Mówiłem wam, że do Aten ściągali ludzie z bardzo daleka. Jednym z nich był Zenon, tym razem pochodzący z Kition. Co ciekawe, nie był on grekiem. Był kupcem, ale jego statek rozbił się, a on na filozoficzną ścieżkę wstąpił właśnie dzięki temu przypadkowi. Trafił do księgarza, który dał mu do czytania filozoficzne księgi o Sokratesie. Widzicie, znów ten Sokrates. Przejęty Zenon zapytał gdzie można spotkać takich ludzi, a gdy mu wskazano, szybko sam dołączył do filozofów. Uczył się pilnie i z wielu źródeł. Poznał nauki Heraklita, Sokratesa i cyników. Jego najważniejszym zadaniem również było poszukiwanie szczęścia, ale doszedł do wniosków, które mogą dla nas być zaskakujące. Czy znacie określenie stoik? To ktoś, kto zawsze zachowuje spokój i panuje nad sobą – zaraz dowiecie się dlaczego, i to z ust pierwszego stoika.
Muzyka medytacyjna, Zenon siedzi na macie, mówi powoli, z namaszczeniem.
Z: Człowiek jest tylko bardzo małym elementem całego świata. Choćby się wzbraniał, jest on tylko pionkiem w grze o wiele większych potęg. Od chwili narodzin prowadzony jest na sznurku przez całe życie. Nie ma on wielkiego wyboru, nie może wybrać, kim się narodzi, jaki będzie, czy też co stanie na jego drodze. Ale mimo to ma szansę na wolność. Gdy nie może zmienić niczego, co się dzieje, może zmienić to, co się odbywa w nim samym. Ludzie szarpią się, próbują zdobyć ten czy inny przedmiot swych pragnień. Wszystko na darmo - jedni nic nie muszą robić, bo wszystko, czego zdają się pragnąć jest im dane, lecz nie osiągają zaspokojenia. Inni, nieważne, co by robili, nigdy tego przedmiotu nie zdobędą. Istnieje tylko jeden sposób, by znaleźć szczęście – zobaczyć, że nie zależy ono od niczego, co jest na zewnątrz nas. Wszystko, czego nam potrzeba jest w środku nas. Wystarczy zrozumieć, co możemy zmienić – czyli nas samych, by osiągnąć spokój i dystans. Wtedy każdy może być szczęśliwy. Już nie będziemy chcieli nigdzie gonić i donikąd uciekać. Będziemy robić to, co do nas należy.
Narrator powoli wyciąga Zennona za drzwi.
N: Zenon na poważnie zajmował się poszukiwaniem szczęścia, ale powiem to jeszcze raz: jego odkrycie jest dla nas ciężkie do przełknięcia – największą przeszkodą na drodze do naszego szczęścia jesteśmy my sami. Zenon jest postacią bardzo ważną, gdyż razem z Pyrronem i naszym ostatnim gościem był założycielem ostatnich wielkich filozoficznych szkół starożytności.
Epikur
N: W podobnym czasie filozoficzna konkurencja próbowała podejść do kwestii szczęścia od zupełnie innej strony. W tym wypadku od strony przyjemności. Przyjemność to tajemniczy stan, niepojęty niemal zupełnie tak, jak samo szczęście. Każdy jej chce i szuka, a gdy mówi, że tego nie robi, to prawdopodobnie tylko co innego przyjemność mu sprawia. Przyjemność, tak w teorii, jak i w praktyce, skrupulatnie badał Epikur, bo uważał, że jest bardzo ważna. Człowiek, który uważa przyjemność za największe dobro, zwany jest hedonistą. Czy chcecie dowiedzieć się, jak to jest z tą przyjemnością?
E (wychodzi z leżakiem, który rozkłada, butelką wody i okularami słonecznymi): Czy znacie takie przysłowie, że głód jest najlepszą przyprawą? Głodnemu wszystko smakuje, każde jedzenie sprawi mu przyjemność. Zabawne, bo to jest połowa tajemnicy. Większość ludzi nie zna umiaru, rzuca się na przyjemność, gdy tylko może. A to nie w tym rzecz – kromka chleba czy łyk wody (popija i wydaje dźwięk wskazujący na satysfakcję)… może dać taką samą przyjemność, jak wyszukana potrawa. A kromkę chleba łatwiej zdobyć. Wystarczy panować nad sobą. A wiecie, co jest drugą częścią tajemnicy? Wybór odpowiednich przyjemności. Wszystkie mają swoje konsekwencje. Na przykład jedzenie na dłuższą metę daje otyłość, na krótką chory brzuch. Nie możesz zażywać tej przyjemności zawsze i cały czas. Najważniejsze jest wiedzieć, co można praktykować bez ograniczeń. Moja rada jakie przyjemności wybrać? Przyjaciele i zdobywanie wiedzy. Nigdy nie można mieć ich dość. A zażywać można niemal zawsze i wszędzie. Ot i cała tajemnica. Ale nie zaszkodzi też różnorodność.
N: Całkiem przyjemne są te rady Epikura. (Na scenę wchodzi Zenon, Pyrron i inni. Zenon zaczyna besztać Epikura, toczy się pantomimiczna dyskusja). Ostatecznie trudno w filozofii starożytnych Greków o jednomyślność. Jednak nie bójcie się, wielość zdań w tym przypadku to nic złego. Bo ta niezgodność okazała się ona bardzo stymulująca. Toczące się dyskusje doprowadziły do wielu odkryć i dały podstawy dla dalszego rozwoju myśli. Te dawne nauki zaś są przedmiotem badań i źródłem mądrości do dnia dzisiejszego. Was również zapraszamy do dalszego zgłębiania mądrości starożytnych filozofów.