"Kopciuszek i Królewna" - baśń
Publié le 18 Avril 2013 par Agnieszka
A oto mój własny wkład w dziecięcą literaturę LGBT :-) Kopciuszek w nowej wersji :-)
Kiedy pisałam tę baśń, nie przyszło mi to do głowy, jednak, kiedy zaglądam do niej po wielu miesiącach i przypomina mi się, jak wyszukiwałam słów, żeby całość czytała się dobrze i miała zamierzony sens, myślę, że jej geneza leży po części w słownictwie, używanym w licznych opowieściach o Kopciuszku, które czytam mojej córce. Kopciuszek jest wszak dziewczyną, notorycznie jednak czytamy „Kopciuszek poszedł”, „Kopciuszek tańczył” a to dlatego, że jest to imię, gramatycznie biorąc, rodzaju męskiego.
Tego, jak dokładnie wykiełkowała w moim mózgu ta historyjka, nie pamiętam, ale często marzyły mi się przeróbki różnorakie klasycznych baśni. W 2011 roku zostałam zaproszona na pierwszy francuski Salon Książki o Homorodzicielstwie, na którym spotkałam oczywiście sporo pozycji dla dzieci, traktujących o rodzicach tej samej płci. Pomyślałam sobie wtedy, że napisanie historii nowej, ale starej, czyli takiej, która przedstawi odrębną (od większości otaczających nas związków) nieco codzienność par homoseksualnych, lecz w dobrze znanej dzieciom i rodzicom scenerii, może być owocne.
Dla dzieci par hetero inność odkryta na znajomym terenie pozwala na łatwiejsze przyswojenie sobie nowości. Dla dzieci par jednopłciowych zaś, jest (tak sądzę) swoistym dowodem na to, że nie dzieje się nic aż tak bardzo innego w ich życiu, skoro można opowiedzieć o tym za pomocą starej, przez wszystkich znanej i akceptowanej baśni. Może się mylę, ale mam nadzieję, że nie. I że do tego wszystkiego, wprowadzona w kopciuszkowej legendzie zmiana zmusi do myślenia i dzieci i rodziców.
Ilustracja – moja 6-ścioletnia czytelniczka Julka
Dawno, dawno temu, w pewnym królestwie, żyła sobie wraz z macochą i dwoma przyrodnimi braćmi młoda dziewczyna.
Macocha była dla niej zła, a bracia nie zwracali na nią uwagi, gdyż nie była chłopcem. Nazywano ją Kopciuszkiem, albowiem musiała wykonywać różne ciężkie prace domowe, a zwłaszcza czyścić piec, który kopcił na nią straszliwie.
Król i królowa tego kraju mieli córkę, która nie chciała wyjść za mąż za żadnego z kandydatów do jej ręki. Postanowili, więc, urządzić bal dla wszystkich chłopców z królestwa, a królewna obiecała im, iż wybierze sobie spośród nich męża.
Przyrodni bracia Kopciuszka naszykowali, zatem, swoje najlepsze koszule, garnitury, kapelusze i rękawice, aby udać się na bal.
- Też bym chciała tam pójść – westchnęła Kopciuszek, która uważała królewnę za prawdziwą piękność i pragnęła chociaż zobaczyć ją z bliska.
- He, he – zarechotali bracia – przecież nie jesteś chłopakiem.
I odjechali. Kopciuszek rozpłakała się, a jedna z jej łez spadła prosto u stóp zakopconego kominka. I nagle… w tym właśnie miejscu pojawiła się najlepsza przyjaciółka jej zmarłej mamy – dobra wróżka.
- Nie martw się, Kopciuszku, pójdziesz na bal – pocieszyła dziewczynę.
- Ale jak? – zdziwiła się Kopciuszek – Przecież nie jestem chłopcem i nie mam nawet męskich ubrań, a ubrania moich braci są na mnie o wiele za duże.
- To najmniejszy problem – roześmiała się wróżka i jednym machnięciem czarodziejskiej różdżki zmieniła starą sukienkę Kopciuszka w elegancki dwuczęściowy garnitur, jej czepek w szykowny kapelusz, a jej spracowane dłonie pokryły jedwabne rękawice. – Tylko pamiętaj – dodała wróżka – o północy czar pryśnie i znów będziesz ubrana w swoją sukienkę.
- Będę uważać, dziękuję! – zwołała uszczęśliwiona dziewczyna, odjeżdżając wyczarowaną przez wróżkę karocą.
Tymczasem, na balu, królewna nudziła się śmiertelnie, a jej rodzice popadali w czarną rozpacz, widząc, że córka nie tańczy z żadnym, zaproszonym na tę okazję młodzieńcem. Aż tu nagle, na salę z wdziękiem weszła ubrana po męsku Kopciuszek.
Od momentu, gdy królewna ujrzała ją, nie rozstały się już ani na chwilę, przetańczyły razem całą noc. Ich włosy splatały się w tańcu.
Kopciuszek usłyszała nagle, iż zamkowy zegar wybija północ. Korzystając z chwilowej nieobecności królewny, uciekła po schodach, gubiąc na nim jeden z trzewików. Przez cała drogę do domu mocno płakała, gdyż rozstanie z piękną księżniczką przyprawiło ją o ogromny smutek.
Kiedy zaś ta zauważyła zniknięcie i znalazła bucik, zapowiedziała swoim rodzicom, iż nie poślubi nikogo innego, jak jego tajemniczego właściciela. Rozkazano, zatem, odszukać tę osobę. Straże objechały domy wszystkich młodych mężczyzn w królestwie, trzewiczek był jednak na nich wszystkich zdecydowanie za mały.
Ostatni w kolejce był dom Kopciuszka i jej braci. Kiedy nie udało się im wcisnąć swoich stóp do bucika (a chętnie zostaliby mężami królewskiej córki!), dał się słyszeć za plecami straży i królewny cichy głos:
- Pozwólcie i mnie go przymierzyć.
Straże roześmiały się na widok Kopciuszka, królewna jednak poznała jej głos i rozkazała im podać dziewczynie trzewik. Pasował idealnie na jej drobną stopę. Kopciuszek zdjęła niewdzięczny czepek sprzątaczki. Zalśniły jej złote loki. Wówczas królewna była już pewna, kto przed nią stoi.
Uradowana, wzięła Kopciuszka w ramiona i zabrała ze sobą do zamku rodziców. Ci zaś, uszczęśliwieni, że ich córka znalazła wreszcie miłość swojego życia, wyprawili dziewczynom piękny ślub. Oraz wesele, na którym każdy mógł bawić się i tańczyć, z kim tylko chce.
Agnieszka Abémonti-Świrniak – romanistka, tłumaczka i nauczycielka; od blisko 10 lat mieszka z rodziną we Francji (Paryż). Prowadzi „Rodzicielską Biblioteczkę Laicką” http://robila.overblog.com , publikuje w „Faktach i Mitach”.