Wyrozumiałe wsparcie, dobry kontakt i wspólnota warunkiem dyscypliny na lekcji
Autorka: Ulla Ringe, berlińska nauczycielka Lebenskunde (etyki humanistycznej)
Źródło: Humanistischer Verband Deutschlands, Lebenskundeblätter nr. 69.
Nauczyciele dobrze znają takie sytuacje; wchodzą do klasy i widzą, jak dwóch uczniów rozstrzyga różnice zdań w bójce. Kilku innych staje po stronie walczących i sami zaczynają się kłócić. Jakieś dziecko płacze, przypadkowo trafione ciosem. Dwoje innych musi akurat teraz iść do ubikacji. Ktoś łapie cię za rękaw i chce opowiadać o ciekawym filmie. Kilkoro biega po klasie itd. Itd. Tylko nieliczni czekają spokojnie na rozpoczęcie lekcji. Omal nikt nie zauważa, że nauczycielka już weszła do klasy. Owszem, trochę przesadzam, ale niewiele. Faktem jednak jest, że nasi uczniowie są coraz głośniejsi, agresywniejsi, a nawet brutalniejsi. Nie może dziwić, że wielu nauczycieli to przerasta, są bezsilni, a wołanie o dyscyplinę w szkole jest coraz głośniejsze. Książki na temat dyscypliny stają się bestsellerami. Zestresowani nauczyciele masowo je kupują i czytają w wielkich ilościach.
Naukowcy spierają się: Jedni żądają autorytarnych metod wychowawczych. Inni widzą rozwiązanie we wsparciu, dobrych kontaktach i wspólnocie w klasie. Jürg Ruedi pisze o dyscyplinie antynomicznej; przestrzeganie określonych reguł – tak, ale nie za każdą cenę.
Faktem jest także, że dzieci mają coraz większe trudności, a to oznacza większe kłopoty i wyzwania dla nauczycieli. Dzieci, które mają problemy wymagają naszej uwagi i pomocy, a my, nauczyciele, pilnie potrzebujemy pomysłów, metod i nowych sposobów, które nam pomogą w realizacji tych zadań.
W mojej szkole na Kreuzbergu [berlińska dzielnica o nienajlepszej reputacji – przyp.AW] chłopcy wykazują znaczną skłonność do przemocy. Nieumiejętność wysłowienia się jest kompensowana siłą i „władzą silniejszego”. Między dziećmi panuje szorstka, asocjalna atmosfera. Mam chłopców podżegających do ataków, do przeszkadzania w lekcji i mobbingu. Dzieci nie potrafią się skoncentrować, nie potrafią się wypowiedzieć. Są niespokojne i nie są w stanie usiedzieć grzecznie więcej niż 10 minut. Ich opowiadania i fantazję ograniczają się do filmów telewizyjnych i gier komputerowych. Komunikacja werbalna je przerasta. Reguły rozmowy - „pozwól się koledze wypowiedzieć”,
„nie przerywaj”, „zgłoś się, że chcesz coś powiedzieć” – są w klasie omal nie do wyegzekwowania. To bardzo utrudnia prowadzenie lekcji i rodzi pytania o szukanie rozwiązań i nowych dróg. Co możemy zrobić, żeby być sprawiedliwym wobec uczniów, uczyć z powodzeniem i samemu nie stracić chęci do pracy?
Po pierwsze nie możemy zaniechać szukania i ustalania przyczyn. Według Harmuta von Hentig, nieograniczona konsumpcja mediów, ogłupianie przez telewizję, pochwalające przemoc gry komputerowe, nie dają dzieciom „pożytecznych doświadczeń, bycia pożytecznymi”. Według Joachim Bauer a:
„Dzieci i młodzież potrzebują uczucia, że świat na nich czeka, że coś od nich zależy, że my czegoś od nich oczekujemy, że muszą się postarać, żeby wykorzystać swoją szansę, że powinni być pożyteczni. Być pożytecznym oznacza tu, coś znaczyć dla innych, że przez ich wkład na rzecz społeczności znajdą w zamian uznanie i szacunek. „Sens” dzieci i młodzież mogą otrzymać tylko od konkretnych osób, z którymi nabędą konkretnych doświadczeń, które im poświęcą uwagę i, które – ponieważ w nie wierzą – od nich także czegoś oczekują”
Rosną wymagania szkoły wobec uczniów, egzaminy, klasyfikacje, testy, matury, wszystko to ich przygniata. W najgorszych przypadkach dzieciaki uciekają od tego w alkohol, używki, przemoc. Nawoływanie do większej dyscypliny pasuje do funkcjonowania społeczeństwa, w którym największymi wartościami jest praca i gospodarka, ale to nie znaczy, że dyscyplina stworzy z dzieci krytycznych, świadomych, sceptycznych dorosłych.
Dzisiejsza młodzież jest z gruntu zepsuta, zła bezbożna i leniwa. Ona nigdy nie będzie taka, jak dawna młodzież i nigdy się jej nie uda utrzymać naszą kulturę. To jest tekst z glinianej babilońskiej tabliczki sprzed około 3000 lat p.n.e.
Istotnym elementem udanego nauczania musi być dobry kontakt z dziećmi, zrozumienie i empatia, rozumne wsparcie. Nad każdy rodzaj dyscypliny ( która bezsprzecznie jest konieczna dla istnienia każdej społeczności) należy przedłożyć rozumienie pożytków z niej płynących. Odwołując się znowu do Bauera:
„Przed regułami społecznymi jest sama społeczność. Żądanie od dzieci i młodzieży dyscypliny , kiedy większość z nich dorasta bez wsparcia, bez osobistych doświadczeń społecznych, oznacza rozpoczynanie budowy domu od dachu.”
Jednak według mnie ta zasada, to, za mało dla nauczycielskiej codzienności. Akurat na lekcjach Lebenskunde mamy możliwość wyboru tematów, nie musimy się sztywno trzymać podstawy programowej, ani ścigać się planem zajęć. Kiedy dzieci zauważą, że ważne dla nich sprawy są tematem lekcji, a nawet same mogą wpływać na dobór tematów, wtedy same są zainteresowane dyscypliną na lekcji, chcą w spokoju skoncentrować się na ważnym dla nich temacie, stają się wreszcie współodpowiedzialne za przebieg lekcji.
Jasne, że łatwiej o tym napisać, niż to zrobić. To wymaga od nas solidnych nerwów, a przed wszystkim dobrego przygotowania i poprowadzenia lekcji. Ale akurat w tym celu możemy sięgnąć do wspomnianych tu i innych książek i poradników z praktycznymi radami i trickami.
Pamiętajmy jednak, że gotowa, uniwersalna recepta nie istnieje.
Bardzo pomocna jest też wymiana doświadczeń z koleżankami i kolegami nauczycielami, wzajemne hospitalizacje, wymiana pomysłów. Pomaga już nawet prosta konstatacja, że „koleżanka ma te same problemy”; łagodzi poczucie, że się zawiodło.
Tłumaczenie i opracowanie Andrzej Wendrychowicz.