Materiały Edukacyjne

MYŚLI SĄ WOLNE - lekcja etyki w niemieckiej szkole podstawowej

 

 

Prezentujemy reportaż z lekcji Lebenskunde w humanistycznej szkole podstawowej w bawarskiej miejscowości Fürth. Autorem reportażu jest Michael Bauer, wydawca miesięcznika diesseit Niemieckiego Związku Humanistycznego, HVD. To HVD udostępnia nam większość materiałów edukacyjnych publikowanych na portalu etykawszkole.pl. Reportaż ukazał się w numerze 1/2011 diesseits. Szkoła podstawowa w Niemczech trwa 4 lata. Dzieci zaczynają naukę w wieku 6 lat.

 

MYŚLI SĄ WOLNE

 

Jest całkiem cicho w Humanistycznej Szkole Podstawowej w Fürth. Aż trudno uwierzyć, że uczy się w niej pięćdziesięcioro całkiem żywotnych dzieciaków. Ta pierwsza oparta na światopoglądzie humanistycznym szkoła istnieje od września 2008 roku i praktykuje nowoczesne metody pedagogiczne i dydaktyczne.

Na parterze w budynku o błękitnych ścianach, na podłodze siedzi rektorka szkoły, Franziska Ernst, razem z 25 uczniami z klas pierwszej i drugiej. W rozmowie w kręgu grupa, często całkiem spontanicznie, podejmuje tematy właściwego odnoszenia się do przyjaciół albo nieporozumień pojawiających się w szkolnej codzienności. Dzisiaj rozmawiają o złości.

 

 

 

- Niektórzy sądzą, że pierwszo- i drugoklasiści dają wyraz swojej złości wyłącznie denerwując lub bijąc inne dzieci. Ponieważ temat ten często wypływa, dzisiaj postanowiliśmy przyjrzeć mu się bliżej. – mówi pani Ernst.

Jako metodologiczny punkt wyjścia nauczycielka korzysta z książeczki „Anna i złość” Christiny Nöstlinger i czyta uczniom z wielką swadą fragment tekstu. Po skupionych twarzach widać, że lektura wciągnęła dzieci. Słuchają o Annie, dziewczynce, która nadzwyczaj szybko wpadała w złość. O wiele szybciej i częściej niż inne dzieci. Jednak najgorsze w tej złości Anny było to, że wtedy każdy obrywał, kto się znalazł w pobliżu. Wkrótce żadne dziecko nie chciało się z nią bawić. Anna usiłowała na różne sposoby radzić sobie ze złością. Albo tłumić ją w sobie, albo schodzić jej z drogi. Ale nic nie pomagało.

W tym miejscu pani Ernst przerywa czytanie i wodzi oczami po dzieciach, szukając z nimi kontaktu wzrokowego.

- Powiedzcie, co wywołuje u was złość? – pyta i kilkoma podpowiedziami ożywia dyskusję.

- Kiedy byliście ostatnio zezłoszczeni? Czy jest ktoś, na kogo szczególnie często się złościcie?

Posypują się odpowiedzi.

- Kiedy muszę posprzątać swój pokój, – okazuje się, że to jest najczęstsza sytuacja, kiedy dzieci się złoszczą. Powodem bywa też kłótnia z przyjaciółmi lub poczucie wykluczenia.

- Kiedy inne dzieci się ze mnie śmieją, albo kiedy czegoś nie wiem, a inni wtedy mówią: nie wie, nie wie, nie wie. – to są sytuacje, kiedy złości się Catharina.

Mała Valentina intensywnie się zastanawia i odpowiada, – kiedy inni coś twierdzą, a to nie jest prawda i mi wtedy nie wierzą.

Jindra silnie okazuje swoją złość, – kiedy muszę iść spać, krzyżuję ręce na piersiach, patrzę ze złością i usiłuję się targować z rodzicami. Jeśli nic nie pomoże, wtedy tupię nogami i wbiegam po schodach na górę do swojego pokoju..

Teraz jest już czas podane i własne odpowiedzi wspólnie przelać na papier. Dzieci biorą kartki i ołówki i zapisują, jak sobie radzą ze złością.

- Różnorodność stosowanych strategii jest zadziwiająco bogata – mówi Franziska Ernst, przy pomocy dzieci przypinająć kartki z odpowiedziami do tablicy. - Jedno dziecko wyładowuje złość na zewnątrz, inne zaszywa się w łóżku, jeszcze inne szuka ratunku w słodyczach. To akurat jest dobrym punktem wyjścia do rozmowy na następnej lekcji o właściwym odżywianiu – śmieje się nauczycielka.

Teraz znowu wszyscy siadają w kręgu i pani Ernst kończy czytanie tekstu o złoszczącej się Annie. Na koniec dzieci udzielają bohaterce opowiadania rad, jak ma postępować ze swoją złością, żeby nie robić przykrości innym. Wszyscy uczniowie wiedzą teraz, jak ich koledzy radzą sobie ze złością i poznali różne sposoby postępowania w takiej sytuacji.

- To prowadzi do większej wyrozumiałości dla innych w sytuacjach konfliktowych – ciszy się nauczycielka i podkreśla, że przy okazji zrealizowała także inny temat planu lekcji Lebenskunde, a mianowicie: „Ćwiczenie empatii i respektu wobec odmienności innych osób”

W tej humanistycznej szkole podstawowej nie ma odrębnych lekcji Lebenskunde. Co prawda jest to urzędowo zatwierdzony przedmiot szkolny ze szczegółową podstawą programową, ale w tej szkole jest uczony sytuacyjnie, w formie projektów, akcji i rozmów w kontekście innych przedmiotów szkolnych. Na tym polega nowatorska koncepcja pedagogiczna. Przedmiot Lebenskunde niejako przenika cały program nauczania i codzienne życie szkolne.

- Na lekcjach niemieckiego, zajęciach plastycznych i na innych przedmiotach podejmujemy tematy tolerancji, strachu, czy też różnorodnych form życia, albo wypracowujemy razem stanowisko odnoszące się do bieżących wydarzeń w szkole – wyjaśnia nauczycielka.

Szczególnie ważne jest dla niej ćwiczenie empatii i respektu wobec odmienności innych ludzi. Temat postępowania wewnątrz grupy z odmiennością innych dzieci, w ich wyglądzie, wynikach w nauce i innych sprawach jest w naszej szkole tematem stale omawianym.

Piętro wyżej, w obszernym pokoju nauczycielskim Isa Hauenstein przygotowuje się do lekcji. Jako pedagog szkolny razem z dyrektorką, Franziską Ernst, zajmują się dziećmi w dwóch pierwszych klasach. Jest ona także odpowiedzialna za „filozofowanie z dziećmi” w horcie (świetlicy zajmującej się dziećmi po lekcjach – przyp. AW). Na pytanie, czym się różni to filozofowanie od lekcji Lebenskunde, zastanawia się chwilę.

- Trudno jest mi zdefiniować rozgraniczenie; obie dziedziny bardzo mocno się zazębiają.

Potem opowiada o projekcie, który realizuje od wielu tygodni. Chodzi o czarownice.

- To jest właśnie humanistyczny światopogląd – podkreśla Hauenstein – chodzi o stereotypy i nadużywanie władzy religijnej, ale też o tolerancję i racjonalizm.

Aby zainteresować dzieci tematem, poszukała aktualnych odniesień. W końcu z wielu filmów i słuchowisk sporo czarownic i czarodziejów dzieci znają niejako osobiście: Bibi Blocksberg, wiedźma Lili, Harry Potter. W rozmowie w grupie dzieci szybko dostrzegają, że wiedźmy, czarownice i różne czarodziejskie postaci, które podziwiają, sprzeciwiają się bezprawiu, pomagają słabszym i zawsze rozstrzygają sprawiedliwie. Mimo to często się komuś narażają i nie są akceptowani. Z trudem i dopiero po długim czasie przezwyciężają swoje rzekome słabości i znajdują uznanie.

- W ten sposób w projekcie o czarownicach poruszamy tematy demokratycznego wychowania – wyjaśnia Hauenstein – Największym odkryciem dzieci było, że nie wszystko, co obce, jest złe – cieszy się z tego sukcesu pedagogicznego.

 

Następnie Hauenstein przeszła od literackich postaci fantastycznych do historii czarownic.

Dzieci dowiedziały się, że kiedyś niektóre kobiety naprawdę uważano za czarownice. Przy pomocy nauczycielki szukają w książkach i w internecie dowodów. Następnie uczniowie dostają trudne zadanie. Na podstawie zdobytych informacji mają sformułować definicje czarownicy i czarodzieja. Na tym praktycznym przykładzie dzieci poznają metodologię badań naukowych. Znajdują cechy, które zwyczajowo charakteryzują czarownicę: dziwny strój, wiedza o leczniczych roślinach, znajomość medycyny i pomaganie w urodzeniu dziecka. Czarownicom są też przypisywane siły magiczne i mają one szczególny stosunek do niektórych zwierząt.

W kilku rundach rozmów są dyskutowane i podsumowywane wyniki poszukiwań, a następnie umieszczane na plakatach.

- Ja cieszyłam się najbardziej z tego, że potrafiliśmy z dziećmi całkiem racjonalnie porozmawiać na tematy owiane legendami i tajemnicami – mówi nauczycielka. – Bywało, że wcześniej uważano za czarownicę jakąś kobietę tylko za to, że jej zioło pomogło na ból brzucha. Taką demistyfikację uważam za najważniejszy punkt humanizmu.

A czy rola Kościoła w polowaniu na czarownice też była omawiana?

- Oczywiście nie mówiłam dzieciom szczegółowo o tych strasznych historiach, ale należy im wspomnieć, że Kościół także ma bardzo ponure karty w swojej historii.

Krytyka Kościoła jest bardzo delikatnym tematem w tej humanistycznej szkole. I nie chodzi przy tym tylko o wiek dzieci. Szkoła jest, co prawda, oparta na humanistycznym światopoglądzie, ale jednocześnie jest otwarta dla wszystkich. I nie wszyscy rodzice taki światopogląd wyznają lub są ateistami. Isa Hauenstein nie widzi tu żadnego problemu.

- Nam nie chodzi o jakąś misję, lecz o równouprawnienie – wyjaśnia.

Przykładem tego jest podejście w szkole do tematu zabawy i świętowania. Przed Bożym Narodzeniem dzieci uczestniczyły w projekcie, w którym poznawały obchodzenie tych świąt w innych krajach.

- Dzieci były na przykład bardzo zdziwione, że w innych krajach święta są w inne dni, podaje się całkiem inne potrawy i całkiem inne postaci są „odpowiedzialne” za przynoszenie prezentów – opowiada nauczycielka.

W ten świąteczny projekt włączono także rodziców dzieci innych narodowości. Hauenstein wspomina, jak jedna mama opowiadała, że w Serbii, jej ojczyźnie, należy wrzucić do ognia trzy kawałki dębowego drewna. Dzieci uznały to za śmieszne i niepotrzebne.

- Ale do tej pory nie zastanawiały się nawet nad pochodzeniem naszych zwyczajów – mówi Hauenstein – Dopiero w rozmowach podsumowujących ten świąteczny projekt zaczęły się nad tym zastanawiać. Dowiedziały się, że ich, wydawałoby się całkiem oczywiste zwyczaje nie dla wszystkich są takie oczywiste. Hauenstein podsumowuje:

- Ja sama jestem ateistką, ale nie mogę wyłączyć się lub ignorować święta Bożego Narodzenia. Chcę pokazać dzieciom, że chrześcijańskie Boże Narodzenie, to tylko jedno z bardzo wielu świąt na świecie, i nic więcej.

 

Tłumaczył i opracował

Andrzej Wendrychowicz

 

Wszystkie publikowane na stronie teksty objęte są licencją creative commons 3.0, o ile w tekście nie zaznaczono inaczej. Zezwala się na ich wykorzystanie do celów dydaktycznych z uznaniem praw autorskich i każdorazowym wskazaniem źródła. Serwis korzysta z plików cookies.

Szukaj