Nie ulega wątpliwości, że obecność etyki czy filozofii w polskiej szkole byłaby pożądana. Już na wstępie trzeba podkreślić, że etyka była i jest dziedziną filozofii. Nauczanie etyki wyrwanej z filozoficznego kontekstu jest jak uczenie optyki bez znajomości fizyki lub matematyki. Filozofia, nauczana przed wojną w szkołach przynosiła bardzo dobre efekty; sprzyjała wszechstronnemu rozwojowi uczniów i ukazywała szerokie ramy nauk szczegółowych. Po wojnie komunistyczne władze uznały, że uczenie filozofii (nie-marksistowskiej) jest jeszcze większym zagrożeniem dla ustroju niż nauczanie religii. Dlatego przedmiot ten wycofano ze szkół.
Efektem trwającego pół stulecia zastoju jest całkowity brak kultury filozoficznej w naszym społeczeństwie. Filozofia przeciętnemu Polakowi kojarzy się z ludźmi oderwanymi od rzeczywistości, bajdurzeniem, mętnymi wywodami. Często używa się sformułowania „nie filozofuj” aby ukrócić czczą gadaninę. Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że filozofia jest nowoczesną nauką, zajmującą się problemami z zakresu najnowszych odkryć neurochirurgii, psychologii, kosmologii czy fizyki kwantowej. Nie wiedzą, że ochrona środowiska naturalnego czy kwestie związane z bioetyką - to wszystko opiera się właśnie na filozofii. Tak wygląda sytuacja w Polsce. Dla porównania – we Francji filozofii i etyki uczy się w technikach (sic!) – rzecz u nas zupełnie nie do pomyślenia.
W Polsce - niestety - dla większości uczniów postacie takie jak Sokrates czy Kartezjusz są nieznane. Zgrozą napawa fakt, że licealiści nie wiedzą, iż nazwa szkoły do której uczęszczają - pochodzi od Arystotelesa. Szczytem nowatorstwa z dziedziny edukacji filozoficznej jest przebieranie się w prześcieradła na lekcji języka polskiego. Wśród rodziców, nauczycieli i dyrektorów szkół panuje błędne przekonanie, że etyka oraz filozofia są przedmiotami zbędnymi, nudnymi, zaśmiecającymi jedynie już i tak przepełnione umysły młodzieży.
O tym, że lekcje etyki i filozofii nie są nudne i że wychodzą naprzeciw oczekiwaniom młodzieży przekonałem się nie raz osobiście. Prowadząc zajęcia w liceum miałem okazję zetknąć się z młodzieżą inteligentną i ciekawą świata. Jakie jest miejsce człowieka w świecie? Jaki jest sens życia? Po co nam właściwie nauka? Na ile człowiek może poznać otaczający go świat? Czy można udowodnić istnienie Boga? Są to sprawy o które młody człowiek zawsze będzie pytał; niech więc ma możliwość przedyskutowania swoich przemyśleń na lekcji, pod okiem wykwalifikowanego nauczyciela. Jest to bardzo ważne, ponieważ od odpowiedzi, jakiej udzieli sobie na te i podobne pytania zależy jakim człowiekiem będzie w przyszłości.
Gdybym wprowadzał się do nowego domu, bez szczególnej rozpaczy mógłbym zaakceptować sąsiada, który nie zna dobrze języków obcych. Lub takiego, który nie pamięta dokładnie zasad dynamiki Newtona. Nie chciałbym mieć jednak sąsiada, który nie rozumie, dlaczego nie powinien odkręcać kół w moim samochodzie, lub uwodzić mojej żony. Nauka etyki jest zatem czymś praktycznym, pożytecznym ze społecznego punktu widzenia.
Każdy człowiek, a szczególnie młody, filozofuje. Dzieje się tak, ponieważ wszyscy z natury jesteśmy filozofami. Wszystkich nas cechuje zdumienie i ciekawość – te dwie ludzkie cechy, które tradycyjnie już są uznawane za źródła filozofii. Z czasem to zainteresowanie światem zanika - nierzadko pod presją otoczenia. Człowiek sam rezygnuje ze swoich pytań, postrzegając je jako „niedorzeczne” lub „dziwaczne”. Błędem jest przekonanie, że takie „wytłumienie” filozoficznej aktywności rozwiązuje „problem”. Jest wręcz przeciwnie – ono go potęguje. Człowiek, którego życie jest nieprzemyślane w sposób racjonalny, nieustannie odczuwa pewien brak. Odpowiedzi na pytanie o sens istnienia szuka tam gdzie nie powinien – w poczuciu siły, w totalitaryzmie, w kulcie techniki, w światopoglądowym zacietrzewieniu, w licznych „pseudo filozofiach”. Zezwolenie na taki proces jest zbrodnią przez zaniechanie. Jest to obojętność systemu edukacji wobec ważnej, ludzkiej potrzeby jaką jest wykształcenie racjonalnego poglądu na świat w zakresie etyki. Społeczne koszta takiego zaniechania są wprost trudne do oszacowania.
W polskiej wizji państwowości nadal króluje „zamordyzm”, będący jeszcze spuścizną systemu totalitarnego. W wolnym tłumaczeniu oznacza to, że obywatel ma się bać i słuchać. Znacznie mniejszą wagę przykłada się do tego, aby obywatel potrafił być kreatywny, umiał myśleć krytycznie i rozumiał, jak i dlaczego powinien postępować.
Fakt, że etyka czy filozofia tak długo nie wchodzą do szkół jest również winą środowiska filozoficznego. Polska filozofia zamknęła się w „wieży z kości słoniowej”. Większość problemów, którymi zajmują się nasi rodzimi filozofowie jest kompletnie niezrozumiała dla przeciętnego odbiorcy. Przykładowo, problemy analizy języka czy relacji miedzy podmiotem a przedmiotem są dla zwykłego człowieka czystą abstrakcją. Oczywiście – jest to cechą każdej nauki na poziomie uniwersyteckim, że zrozumienie niektórych jej zagadnień wymaga odpowiedniego przygotowania. Chodzi jednak o to, że między filozofią uprawianą na uniwersytecie, a przeciętnym uczniem szkoły średniej czy zwykłym Kowalskim zieje przepaść. Brakuje publikacji, które potrafiłyby odbiorcę do filozofii przekonać, zachęcić. Brakuje książek, w których filozofia byłaby pokazywana jako nauka użyteczna, mająca związek z codziennością. Jest to duże wyzwanie, stojące przed młodymi filozofami i etykami.
Ze względu na dobro całego społeczeństwa powinno się podjąć szybkie, energiczne działania mające na celu wprowadzenie zajęć z etyki i filozofii do szkół.
Łukasz Henel