Tekst ten publikujemy za zgodą Autorki i redakcji portalu Liberte.
Autorka, Bożena Przyłuska, jest z zawodu przedsiębiorczynią. Z wykształcenia socjolog i specjalistka od zarządzania. Z pasji aktywistka społeczna i projektantka. Link do źródła: http://liberte.pl/obywatelska-inicjatywa-ustawodawcza-swiecka-szkola-podsumowanie-rationale/
Doświadczenie publicznej zbiórki podpisów wzmocniło w nas przekonanie o słuszności podjęcia inicjatywy Świecka Szkoła i wzbogaciło o nową, bardzo istotną dla sprawy wiedzę.
W wyniku akcji dowiedzieliśmy się, że przeciwko finansowaniu katechezy przez państwo opowiada się większość społeczeństwa – we wszystkich przeprowadzonych dotychczas reprezentatywnych badaniach sondażowych przeciwko finansowaniu katechezy z budżetu państwa opowiada się większość posiadających opinię na ten temat badanych. W samym roku 2015 przeprowadzono 3 sondaże, które potwierdzają niechęć Polaków do finansowania religii w szkole. Oto wyniki.
Sondaż IB Pollster dla portalu se.pl przeprowadzony w XII 2015: [i]
Sondaż IBRiS dla portalu onet.pl przeprowadzony w X 2015:[ii]
Sondaż SW Research dla tygodnika Newsweek przeprowadzony w III 2015:[iii]
Dlaczego społeczeństwo, które w przytłaczającej większości określa się jako katolickie, opowiada się przeciwko finansowaniu lekcji religii z budżetu państwa? W toku akcji postawiliśmy sobie za cel odpowiedzieć na tę zaskakującą kwestię – zapytaliśmy Polaków jakie czynniki o tym decydują.
Z tysięcy obserwacji i wywiadów przeprowadzonych przez naszych wolontariuszy w całej Polsce wynika, że znakomita większość podpisów złożonych pod projektem Świecka Szkoła pochodzi od katolików, często głęboko wierzących i praktykujących. To potwierdzenie faktu, że nasza akcja nie ma charakteru niszowego i nie jest wcale skierowana do wąskiej grupy niewierzących czy antyklerykalnych Polaków.
Z ogromnej ilości odbytych rozmów dowiedzieliśmy się, że kluczowym czynnikiem formującym negatywny pogląd Polaków w sprawie finansowania lekcji religii przez państwo jest nie tylko możliwość przeznaczenia ogromnej sumy 1,350 mld zł na inne, ważniejsze cele, ale także, jeśli nie przede wszystkim, obecna, niesatysfakcjonująca formuła tych zajęć:
• Po pierwsze religijni Polacy zauważają, że wplecenie religii w plan lekcji, zwykle pomiędzy inne przedmioty oraz wystawianie za nią ocen na świadectwie na równi z innymi przedmiotami niweczy lub przynajmniej degraduje duchowy wymiar lekcji. Wielu z sentymentem wspomina atmosferę tych zajęć w czasach, gdy odbywały się one w salach katechetycznych. Z rozgoryczeniem zauważają, że sale te pozostają wciąż w rękach Kościoła, ale służą zwykle pozyskiwaniu dodatkowych dochodów dzięki wynajmowi. Dostrzegają, że zysk dla Kościoła jest w obecnej sytuacji podwójny, spekulują na co wydatkowane są pieniądze z wynajmu sal, narzekają na niejawność finansów Kościoła w tym i w innych kontekstach.
• Po drugie prowadzący katecheci i księża zamiast spraw duchowych, teologicznych, obrzędowych czy historycznych omawiają często sprawy polityczne i światopoglądowe – epatują obrazami płodów po aborcji, potępiają homoseksualistów, feministki, niewierzących, in vitro, straszą wyimaginowanym genderem, kontrolują uczęszczanie do kościoła, wywierają rozmaite presje. Religijni Polacy o współczesnych poglądach obyczajowych zauważają postępującą ekspansywność ludzi Kościoła na ambonach oraz w mediach i widzą jak przekłada się ona na kurs katechezy w szkole. Coraz częściej odczuwają więc sprzeczność obecnej formuły zajęć nie tylko z własnym światopoglądem, ale także z wartościami chrześcijańskimi, z którymi się utożsamiają. Większość Polaków wydaje się oczekiwać, by Kościół trzymał się z dala od polityki i nie prowadził ekspansji w tym obszarze. Owszem, chcieliby edukacji religijnej swoich dzieci, ale takiej która sprowadza się do wymiaru informacyjno-ewangelizacyjnego, wprowadzania w tradycję, obrządek katolicki i chrześcijański system wartości.
• Po trzecie w wielu wywiadach pojawiła się kwestia całkowitego braku lub ograniczonej kontroli państwa nad programem zajęć, treścią podręczników i zatrudnianiem kadr. Skoro państwo nie ma wpływu na żadną z tych kwestii, dlaczego ma pokrywać koszty? Szczególnie zasadne wydaje się to pytanie w kontekście przekazywania na zajęciach z religii treści, które stoją w bezpośredniej sprzeczności z obowiązującym w Polsce prawem i interesem państwa. Przykład: określanie ludzi niewierzących jako gorszych, pozbawionych moralności jest ich dyskryminacją ze względu na wyznanie, a tego zabrania Konstytucja RP. Inny przykład: głoszenie twierdzeń o wyższości prawa boskiego nad państwowym stawia państwo w roli podrzędnej wobec kościoła.
• Po czwarte wielu rodziców, a także nauczycieli, którzy poparli naszą akcję wyraziło oburzenie faktem, że w całym toku obowiązkowej edukacji wymiar katechezy to zwykle aż 2 godziny tygodniowo, co znacznie przekracza liczbę godzin przeznaczonych na większość przedmiotów szkolnych, np. biologię, chemię, fizykę, geografię. Z relacji kilku nauczycieli wynika, że nawet sami katecheci postrzegają wymiar godzin religii jako za duży. Po bliższym przyjrzeniu się kwestii ilości godzin przeznaczanych na religię, która nie jest wyznaczana odgórnie lecz przez dyrekcję szkół, dowiedzieliśmy się, że czynnikiem który o tym decyduje nie jest potrzeba podyktowana programem, ale potrzeba zatrudnienia katechety na satysfakcjonujący go wymiar godzin lekcyjnych. Wydaje się to głęboko niewłaściwa pobudka z punktu widzenia edukacji.
• Spotkaliśmy także wielu oburzonych rodziców, których dzieci nie uczestniczą w katechezie (czasem są to także dzieci z rodzin katolickich) i dowiedzieliśmy się od nich o różnych formach dyskryminacji, której doświadczają. Zajęcia z religii mimo zaleceń MEN nadal zwykle odbywają się w środku lekcji, co jest odczuwane przez wiele dzieci, szczególnie młodszych, jako forma presji na uczestnictwo. Zdarza się często, że dzieci pozostają wtedy bez opieki, są zmuszane do samotnego siedzenia w bibliotece lub na korytarzu, co jest szczególnie nieprzyjemne dla dzieci najmłodszych. Z kolei gdy rodzice zdecydują się zapisać dzieci na lekcje etyki, często napotykają na próby zniechęcenia – lekcje są proponowane na najpóźniejszych możliwych godzinach, po „okienkach” lub prowadzone przez katechetów. Statystyki ogólnopolskie pokazują, że pomimo konieczności zgłoszenia się tylko jednego chętnego na zajęcia, obecnie etyka organizowana jest tylko w kilkunastu procentach szkół. Z naszych wywiadów wynika, że przyczyną tego stanu rzeczy nie jest wcale brak chętnych na zajęcia, ale właśnie piętrzenie trudności organizacyjnych przez szkoły.
• Dla wielu rodziców oburzające jest także samo doświadczenie początku roku szkolnego, gdy pomimo identycznego statusu prawnego religii i etyki (są to zajęcia dodatkowe, nieobowiązkowe, organizowane na wniosek rodziców) w większości szkół w planie lekcji 1 września widnieje religia, a etyka nie jest przewidziana. Dzieje się tak dlatego, że szkoły nie przestrzegają zasady organizacji religii na uprzedni wniosek rodziców, tylko z góry zakładają zgłoszenia na religię i brak chętnych na etykę. Robią tak z przyczyn finansowych – lekcje etyki niezależnie od tego dla ilu osób są organizowane, kosztują tyle samo (czyli tyle ile wynagrodzenie dodatkowo zatrudnionego do tej pracy nauczyciela) i najkorzystniej dla budżetu szkoły jest ich w ogóle nie organizować. Ponadto, rodzice wbrew zaleceniom MEN są wciąż w niektórych szkołach zmuszani do deklaracji o nieuczestniczeniu dziecka w religii lub pisania podań o zwolnienie go z tych lekcji, podczas gdy obowiązujące przepisy wyraźnie określają status przedmiotu jako fakultatywny.
Dyskusja z mitami:
Środowiska zdecydowanie popierające finansowanie lekcji religii przez państwo często uzasadniają swoje stanowisko argumentem, że w znakomitej większości krajów Europy zajęcia te są finansowane z budżetu państwa, a w wielu krajach uczestnictwo w nich jest obowiązkowe. Media nie zagłębiając się w temat rozpowszechniają te opinie. Tymczasem nie znajdują one oparcia w faktach.
Aby sprostować te powszechnie powtarzane mity przyjrzeliśmy się sprawie bliżej i w oparciu o wiarygodne źródła informacji dokonaliśmy poniższego komparatywnego zestawienia. [iv] Przedstawia ono kluczowe informacje o obecności religii w szkołach publicznych w poszczególnych krajach oraz charakterze tej obecności.
W 4 krajach (Cypr, Litwa, Niemcy, Włochy) co prawda zajęcia mają charakter konfesyjny i państwo je finansuje, ale program nauczania i kadry, inaczej niż w Polsce, podlegają decyzjom i faktycznej kontroli organów państwa. Spośród 24 krajów europejskich tylko w 12 lekcje religii mają jednocześnie charakter konfesyjny (czyli katechetyczno-ewangelizacyjny lub informacyjno-wychowawczy) [v], są powszechnie prowadzone w szkołach i jednocześnie finansowane przez państwo.Po pierwsze w powyższym opracowaniu widać, że równie korzystna dla strony kościelnej kombinacja czynników „ureligijnienia” edukacji jak w Polsce (czyli religia o charakterze konfesyjnym, powszechnie obecna w szkołach, ocena wliczana do średniej, państwo w roli płatnika bez wpływu na program i na kadry) występuje jedynie w 7 spośród przedstawionych 24 europejskich krajów – w Austrii, Belgii, Grecji, Hiszpanii, Irlandii, Rumunii i na Słowacji.
W 3 krajach (Bułgaria, Czechy, Węgry) lekcje religii w szkołach mają charakter konfesyjny, ale są organizowane jedynie na wniosek określonej liczby zainteresowanych (Bułgaria, Czechy) albo w formie zajęć dodatkowych, całkowicie poza planem lekcji (Węgry). W 6 krajach (Dania, Estonia, Finlandia, Łotwa, Niemcy i Wielka Brytania) występuje co prawda przedmiot o nazwie religia, ale zajęcia te mają charakter niekonfesyjny (ponadkonfesyjny, interreligijny lub religioznawczy)[vi]. We Francji, Holandii, Słowenii i Szwecji religia w szkołach nie jest prowadzona w ogóle.
Podsumowując, pod nazwą „lekcje religii” używaną w opracowaniach tematu kryją się w Europie bardzo różne znaczenia – od ekspansywnej ewangelizacji, przez ponadkonfesyjne wychowanie w duchu chrześcijańskim po neutralne wyznaniowo religioznawstwo. Tylko pierwszy rodzaj lekcji można nazwać lekcjami religii w rozumieniu polskim.
Drugi rozpowszechniany mit, jakoby w wielu europejskich krajach lekcje religii były obowiązkowe jest całkowicie nieprawdziwy. Wśród przedstawionych w zestawieniu europejskich krajów nie ma ani jednego, w którym religia byłaby przedmiotem obowiązkowym, nie pozostawiającym alternatywy (ostatnia kolumna tabeli). Uczeń, który lub którego rodzice nie życzą sobie, by uczęszczał na religię ma zależnie od kraju możliwość albo całkowitej rezygnacji z tych zajęć albo wyboru zajęć o neutralnym charakterze (etyka, historia religii).
Wnioski:
Wszystkie przesłanki, w tym liczne badania sondażowe i sondy, wywiady terenowe czy choćby sam fakt powodzenia całkowicie oddolnej akcji Świecka Szkoła, przemawiają za tym, że Polacy są wyraźnie niezadowoleni z obecnej relacji państwo-kościół w obszarze szkolnictwa.
Obszarami problemowymi są finanse, sama formuła przedmiotu oraz jego miejsce w hierarchii. Warto byłoby się zatem zastanowić, jak można poprawić sytuację. Być może rozwiązaniem kompromisowym, satysfakcjonującym dla większości byłaby sama zmiana formuły tej lekcji na taką, która przywraca jej (obowiązujący aktualnie) status przedmiotu nadobowiązkowego, czyli choćby zaprzestanie oceniania i uwzględniania oceny do średniej, organizacja zajęć po lekcjach lub przed nimi czy zmniejszenie wymiaru godzinowego. Być może należałoby też przywrócić należyty nadzór państwa nad programem nauczania i zatrudnianiem kadr katechetycznych. Pewne jest jednak, że w takiej formula, jaką przyjęto obecnie, Polacy nie chcą finansować lekcji religii.
Jeśli nawet w związku z obecną sytuacją polityczną nie dojdzie do rzetelnej, merytorycznej debaty na temat rozdzielności kościoła i państwa w obszarze szkolnictwa, to z pewnością wobec ogólnoeuropejskiego trendu w niedalekiej przyszłości temat ten trafi do głównego nurtu.
Dzięki inicjatywie Świecka Szkoła finansowanie lekcji religii i fakt, że w całym toku obowiązkowej edukacji wymiar katechezy to zwykle aż 2 godziny tygodniowo, stał się już tematem dyskusji w mediach i w prywatnych domach. Zainspirowaliśmy debatę na temat tego, na jaki inny cel, z korzyścią dla dzieci, można wydać 1,35 mld zł rocznie i niezależnie od wyniku głosowania w sejmie temat ten z pewnością wkrótce wróci, być może ze znacznie zwiększoną siłą.
Opracowała: Bożena Przyłuska,
[i] www.se.pl „Sondaż dla SE.pl: Polacy nie chcą płacić za religię w szkołach”, opublikowany 2 grudnia 2015
[ii] www.onet.pl „Sondaż IBRiS dla Onetu: czy Polacy chcą finansowania religii w szkołach?”, opublikowany 3 października 2015
[iii] www.newsweek.pl „Religia w szkołach? Nie z naszych podatków [SONDAŻ]”, opublikowany 28 marca 2015
[iv] Opracowano na podstawie:
• Gerhard Robbers, „Edukacja religijna w systemach szkół publicznych w Europie”, Fundacja Instytut Spraw Publicznych 2013
• Adam Sawicki, „Relacje między kościołami a państwem w obszarze nauczania religii oraz finansowania kościoła – opracowanie przypadków 14 europejskich krajów”, Instytut Spraw Publicznych
• Paweł Mąkosa, „Współczesne ujęcia nauczania religii w europejskim szkolnictwie publicznym”, Roczniki Pastoralno-Katechetyczne” Tom 3 (58) – 2011
• Marcin Przeciszewski, „Nauka religii w szkołach publicznych w Europie”, MZ Warszawa 2015
• informacji uzyskanych z Ambasad i Konsulatów RP
[v] klasyfikacja pochodzi z pracy: Adam Sawicki, „Relacje między kościołami a państwem w obszarze nauczania religii oraz finansowania kościoła – opracowanie przypadków 14 europejskich krajów”, Instytut Spraw Publicznych
[vi] klasyfikacja pochodzi z pracy: Adam Sawicki, „Relacje między kościołami a państwem w obszarze nauczania religii oraz finansowania kościoła – opracowanie przypadków 14 europejskich krajów”, Instytut Spraw Publicznych