Powiedzmy wprost, nie jestem zwolenniczką nauczania etyki w szkole. Od początku nie popierałam tej idei, ponieważ jasne było dla mnie to, że będzie ona traktowana jak wirusowy koń trojański wprowadzony na scenę religijnej indoktrynacji. Jeśli chcemy „wyjąć z konserwy” system edukacji i przyszłą gospodarkę, wprowadźmy konia trojańskiego na miarę Odysei- filozofię.
Immanuel Kant, był dzieckiem, które czytywało prace geniusza G. W. Leibniza. Czy jeśli on czytał filozoficznych mistrzów, to czy dzieci w XXI wieku nie mogą? Mogą i nie mogą zarazem. W XXI wieku dzieci mogłyby czytać literaturę filozoficzną, gdyby nie rozwinęła się psychologia rozwojowa i pedagogika. Dyscypliny te, ukształtowane metodologicznie stosunkowo niedawno, wykazują, że dzieci powinny mieć dostęp jedynie do takich książek, które zdaniem ekspertów, są odpowiednio spreparowane dla „ich potrzeb i możliwości intelektualnych.” Szacowne gremia „ekspertów od wiązów” skutecznie gmerają w umysłach naszych dzieci, podrzucając im miałkie intelektualnie „moralitety”. Jeżeli dziecko czuje pęd do wiedzy i nie zrażają go długotrwałe argumentacje i śledzenie toku wywodu, by ostatecznie dojść do rozwiązania problemu lub do stwierdzenia, że jego rozwiązanie nie istnieje, wówczas może czytać nawet najbardziej zawiłe traktaty. Jedynie rodzice będą musieli tłumaczyć się przed „ekspertami”, że nie czynią dziecku krzywdy, oddając w ich ręce literaturę z najwyższej półki.
Współczesna literatura dla dzieci jest diametralnie odmienna, pod względem formy i treści, od tej na której chowani byli wielcy filozofowie, naukowcy i literaci. Trendy czytelnicze były wyznaczane przez intelektualistów, a nie rynek zbytu i pseudo-naukę. Na lipnym, czytelniczym rynku aż roi się od tandety produkowanej z myślą o dzieciach. Literatura filozoficzna, nawet ta pisana dla młodego czytelnika, jest wyselekcjonowana i może stanowić czytelniczą alternatywę dla ciekawskich i nonkonformistycznych myślicieli.
W nastroju hasła wypreparowanego z tytułu książki Ellen Key Stulecie dziecka, amerykański filozof Matthew Lipman opracował program edukacyjny filozofowania z dziećmi w szkole, który miałby niwelować dysfunkcje systemu edukacyjnego. Czy literatura filozoficzna może zaoferować dziecku coś szczególnie wartościowego?
Co takiego jest w filozofii?
Gdy przejrzymy lektury dla klas I- III oraz przeczytamy podstawę programową, mamy wrażenie- my filozofowie- że dzieci uważa się za jakiś inny gatunek człowieka (nieprzygotowany do czytania nieco poważniejszych pozycji). Podstawa programowa jest skupiona na indoktrynacji i wpajaniu określonego systemu wartości (skromność, pokora, posłuszeństwo), a polecane lektury rażą prymitywnym dydaktyzmem (istnieje „zło”, które walczy z „dobrem”) i brakiem wartości poznawczych (czy „dobro” jest obiektywnie istniejącym bytem?). Od dzieci nie wymaga się refleksyjnego podejścia do kwestii prawdy i fałszu, wymaga się jedynie mówienia prawdy, jakby dorośli wiedzieli, co jest a co nie jest zgodne z „faktami”. Imperatywem polskiej edukacji (niezmiennie od PRL-u) jest wartość bycia posłusznym i pokornym słuchaczem każdej bzdury, którą ktoś wygłasza. Polski system edukacji traktuje nasze pociechy jak bezmyślne roboty zaprogramowane na emitowanie „dźwięków grzecznościowych”. Zakres i treść przerabianego w klasach I-III (SP) materiału, stanowią kwintesencję naszego sposobu myślenia o dzieciach. Dzieci to paskudne i z natury „niegrzeczne” bachory, które należy „urobić” (wychować). Wychowywanie do konformizmu jest wyraźnie widoczne we wstępie do podstawy programowej, która kluczowe cele i zadania szkoły charakteryzuje jako wychowawcze. Współcześni pedagodzy grzmią, niczym Oko z ambony, o podmiotowości dzieci i ich prawach. Tymczasem w podstawie programowej ani razu nie występuje słowo wolność, ani razu nie wspomina się o niezależności i buncie. Polski system edukacji wychowuje do skromności, pokory i podporządkowania. Ku chwale przyszłych pracodawców i ekip rządzących mamy szanse wyhodować społeczeństwo, które nie wyjdzie na ulicę, by protestować! Ku chwale wszystkich oświeconych hierarchów mamy szansę wyhodować dzieci z pokorą znoszące krzywdę. Czy dzieci faktycznie stanowią inny podgatunek człowieka, który należy moralizować i uczyć serwilizmu na każdym kroku? Dzieci mają prawo wiedzieć, że dorośli wiedzą niewiele więcej od nich. Mają prawo domniemywać, że każdy problem jest złożony i wymaga niezwykłych kompetencji wielu ludzi do jego rozwikłania. Ponad wszelką wątpliwość dzieci należy traktować poważnie, a nie infantylnie, bo to one będą modelowały naszą i swoją przyszłość.
Nie istnieją żadne racje ku temu, by nasze małe dzieci nie miały czytać Małego księcia lub Folwarku zwierzęcego, zamiast Mikołajka czy Kopciuszka. Dwie ostatnie, z przytoczonych lektur, realizują niemal wyłącznie cele wychowawcze, zaś dwie pierwsze problematyzują kwestie etyczne i dostarczają inspiracji do rozważań intelektualnych. Czytanie Orwella dowartościowuje dzieci jako mentalnie dojrzałych partnerów w procesie edukacji.
Dzieci interesują dokładnie te same ”trudne” sprawy, które interesowały filozofów i naukowców. Sprawnie problematyzują zróżnicowaną tematykę. Pytają o pochodzenie ludzi, zwierząt i materii, a także racje ku temu, by realizować jakieś obowiązki i powinności wobec innych. Nie są im obce deliberacje dotyczące przyczyn zjawisk zmysłowych i funkcjonowania mózgu. Pragną wiedzieć co sprawia, że jest raczej coś niż nic! Kłócą się, spierają o racje, uzasadniają wybory, dobierają argumenty, a wszystko to po to, by z walki o przekonania wyjść z podniesioną głową. By jednak skutecznie radzić sobie z myśleniem nad różnymi problemami, które dzieci odkrywają wraz z rozwojem językowym i konstruowaniem się w ich umysłach coraz bardziej skomplikowanych reprezentacji rzeczywistości, potrzebna jest umiejętność rozumowania. Rozpoczyna się ona od postawienia hipotezy bądź tezy, przechodzi przez próbę jej zweryfikowania bądź sfalsyfikowania. Dziecko poszukując odpowiedzi na postawione pytanie odwołuje się do doświadczenia zmysłowego, ale nie tylko! Na skutek prowadzonych rozmyślań i analiz, wnioskowania dziecka stają się coraz bardziej sprawne i wyrachowane, dzięki czemu zaczyna ono wiązać pewne fakty w spójną narrację, która stanowi źródło poczucia rozumienia świata. Tylko w ten sposób dzieci uczą się samodzielnego wydawania sądów oraz potrafią ocenić rozumowania innych dzieci i dorosłych pod względem ich poprawności (np. szybko uczą się reguły niesprzeczności i zauważają, że ktoś w kolejnych krokach argumentacyjnych przyjął dwa sprzeczne sądy).
Zadawanie dzieciom do rozwiązania różnorodnych zagadek logicznych rozwija ich sposób rozumowania i umiejętność przeprowadzania wnioskowań. Dzieci wprost uwielbiają zagadki i wodzenie się własnym rozumem z przedstawioną w zagadce materią (np. słynne zagadki Smullyana). Możemy zadawać im dziwaczne pytania, które skłonią ich do refleksji i zastanowienia się nad tym, co z pytaniem jest „nie tak” [Kiedy linia prosta jest krzywa? Czy cieplej jest latem czy w mieście? (M. Lipman)]. Jeśli czynimy użytek z rozumowań wszelkiej maści, łatwiej jest nam przyjąć cudzy punkt widzenia oraz podjąć rzeczowy dialog. Umiejętność prowadzenia dyskusji i ścierania się konkurencyjnych światopoglądów kształtuje postawę tolerancji, którą rzekomo tak cenimy jako społeczeństwo. Tolerancja nie „kiełkuje” na ugorze monolitycznego modelu świata i jedynym poprawnym systemie wartości; jest ona funkcją ścierania się przeciwstawnych stanowisk. Możliwość przedstawiania tak pojętej różnorodności daje literatura filozoficzna, która pełna jest napięć i wykluczających się wzajemnie poglądów, dotyczących świata przyrody i społeczeństw.
Bardzo istotną funkcją literatury filozoficznej jest kształtowanie myślenia symbolicznego i abstrakcyjnego. Problemy filozoficzne rzadko znane są z życia codziennego. Dotyczą bytów czysto językowych, fikcyjnych lub tych o nieokreślonym statusie ontologicznym i epistemologicznym. Dzieci dostrzegają różne sposoby bycia obiektów w świecie, gdy bawią się jednorożcami, czekają na św. Mikołaja lub obchodzą „Boże Narodzenie”. Nieobce są im pytania metafizyczne (co to jest rzeczywistość, liczba, przestrzeń), logiczne czy etyczne. Filozofia to podstawa skutecznego nauczania wszelkich przedmiotów ogólnokształcących, ponieważ aktualizuje i podtrzymuje w dziecięcych umysłach naturalną ciekawość i pęd do rozwiązywania zagadek za pomocą racjonalnych rozstrzygnięć. Dyscypliny filozoficzne takie jak logika, epistemologia, metafizyka, filozofia umysłu i języka uczą dzieci samodzielności w stawianiu pytań, szukania możliwych dróg odpowiedzi na pytania, dostarczają narzędzi do przeprowadzania sprawnych wnioskowań i racjonalizują ich wybory moralne. Szczególnie istotną dyscypliną w literaturze filozoficznej jest logika, która pokazuje, w jaki sposób dbać o koherencję przekonań, jak formułować poprawnie definicje i uzasadniać swoje wybory lub sądy.
Co mogą czytać nasze dzieci?
Dziecko może czytać wszystko, co sprzyja jego rozwojowi, a literatura filozoficzna spełnia ten wymóg. Nie ma w niej przemocy, seksu i krwi (z pewnymi wyjątkami J), ani żadnych treści, które mogłyby „zepsuć” młodzież. Jest w niej wszakże taka różnorodność problemów filozoficznych, że nie służy ona indoktrynacji ani wychowaniu obywateli konformistycznych. Jest to jedna z najniebezpieczniejszych broni literatury filozoficznej.
Na polskim rynku pojawiło się kilka interesujących propozycji lektur filozoficznych dla najmłodszych. Za jedną z ciekawszych uważam serię Bromba pióra filozofa M. Wojtyszko (Bromba i inni, Bromba i filozofia), która uczy krytycznego myślenia i poznawczego sceptycyzmu. Bromba to bardzo dziwne stworzonko, które nieco przypomina świnkę i na co dzień pracuje mierząc różne rzeczy. W wolnych chwilach bohaterka filozofuje z przyjaciółmi, tworząc im sytuacje problemowe, które powinni rozwiązać przy pomocy dialogu i burzy mózgów. Bohaterowie Bromby nie doświadczają świata tak jak Mikołajek lub Kopciuszek, ich przygody są czysto intelektualne. Czy dzieci mogą dobrze bawić się czytając lekturę, w której nie ma dynamicznej akcji i substancjalne zło nie zwalcza dobra? W której nie ma intrygi ani niezwykłych wydarzeń? Dzieci z olbrzymim podnieceniem reagują na problemy podejmowane przez Brombę i chętnie pomagają je rozwiązać. Po prostu- lubią myśleć i dyskutować kwestie stawiane przez główną bohaterkę. Lektura ta, przerabiana przeze mnie w klasach I-III, cieszyła się zawsze dużym powodzeniem wśród dzieci, a mi, jako nauczycielce, służyła do snucia narracji i poruszania wielu poważnych problemów filozoficznych. Bromba nie zastanawia się nad sensem świata, lecz rolą języka i doświadczeń w kształtowaniu naszej świadomości. Bohaterka potrafi logicznie myśleć i dzięki stworzonej przez nią sytuacji problemowej, dzieci mogły pobawić się w przeprowadzanie różnorodnych prostych wnioskowań, według określonego schematu rachunku zdań. Z uwagi na bardzo zróżnicowaną tematykę urzekła mnie książka Stephana Lawa Wycieczki filozoficzne i Wycieczki filozoficzne 2. Każdy rozdział to pytanie na które autor stara się udzielić odpowiedzi, wciągając czytelnika w swoiście niejednoznaczny i wieloaspektowy dyskurs. Jest to narracja naszpikowana argumentacją i kontrargumentacją, którą należy śledzić, by wyrobić sobie własną opinię lub z niej zrezygnować. Charakterystyczna struktura tekstu, ułatwia pracę nad tworzeniem ciągów argumentacyjnych lub kontrargumentacyjnych z którymi należy się zmierzyć. Dziecięce przekonania mogą zderzyć się z nieznaną im dotąd perspektywą i nowatorskim sposobem ujmowania rzeczywistości lub jej fragmentów. Problematyka podejmowana w lekturze, opiera się na fundamentalnych pytaniach filozoficznych (Czy Bóg istnieje? Co jest rzeczywiste? Jaki jest sens życia? Czym jest umysł? Skąd się wziął wszechświat? Czy maszyna może myśleć?). Trudność prowadzenia zajęć z filozofii na bazie tej pouczającej lektury, polega jedynie na tym, że autor absolutnie wielostronnie omawia stawianą problematykę. Gdy dyskutujemy kwestię istnienia Boga, autor wspomina o wszystkich najważniejszych religiach świata, agnostykach i ateistach. Nie każdy dyrektor szkoły lub rodzic godzi się na to, żeby jego dziecko obcowało z różnymi światopoglądami, ponieważ mają oni prawo chować dzieci w jednym paradygmacie światopoglądowym.
Na lekcjach filozofii dziecko może dowiedzieć się co to są dogmaty i podjąć dyskusję nad racjonalnością ich przyjmowania. Postawa tolerancji wobec tego, co inne i obce nie zawsze jest społecznie akceptowana i mimo deklaratywnej „otwartości” na inność, wciąż spotyka się z negacją różnych środowisk.
Na zakończenie
Jeżeli istnieje literatura filozoficzna dla dzieci, która ma usprawniać ich krytyczne myślenie, uczyć sceptycyzmu epistemologicznego i logicznego wnioskowania oraz nie przyjmowania sądów bez ich uprzedniego uzasadniania, to dlaczego dzieci nie miałyby czytać Kandyda lub Folwarku zwierzęcego? Czy problematyka poruszana w literaturze filozoficznej jest dla nich za trudna, czy my dorośli jesteśmy tak infantylni? Im szybciej dziecko spotka się z literaturą filozoficzną, która zmusi go do refleksji, tym gorzej dla systemu oświaty, który jest niewydolny w sferze realizowania podstawowych celów kształcenia i skupiony na wąsko rozumianym wychowywaniu. Filozofia nie służy założonym w podstawie programowej celom kształcenia ani wychowania, ponieważ najwyżej ceni intelektualną autonomię. Nasz system edukacji jedynie wymienia modne słowa: „tolerancja” i „krytycyzm”, wykazując daleko idącą indolencję w sposobie ich rozumienia. W praktyce edukacyjnej nie wprowadza do programu nauczania filozofii jako przedmiotu obowiązkowego, gdyż nie służy ona kreowaniu człowieka skromnego, pokornego, negującego bunt i niezgodę (są to przywary awanturnika). Filozofia wychowuje do buntu i wolności, a cele wychowawcze stawiane szkole i nauczycielom buntu zabraniają!
Aleksandra Gad
Filozofka, filolożka polska, nauczycielka, autorka publikacji w „Ruchu Filozoficznym”