Martwicie się, jak czule obudzić Wasza pociechę, żeby pociecha chciała wyjść spod ciepłej kołdry, złapała tornister i pobiegła do obowiązkowej w naszym kraju szkoły? Jak przekonać do odrabiania pracy domowej? To przeczytajcie jej o dzieciach, które marzą o tym, aby móc zasiąść w szkolnej ławce, a państwo nie jest w stanie zapewnić im, że do szkoły dojdą i wrócą z niej cało.
Kandahar upadł w listopadzie 2001 roku. Pamiętam to dobrze, bo jakby dla kontrastu spędzałam wtedy kilka tygodni na pewnym francuskim uniwersytecie w Normandii i pierwszy raz miałam do czynienia z takim przyjemnym multi-kulti wśród studentów, w atmosferze luzackiej laickości, każdy skupiał się na nauce. Po raz drugi spotkałam się z tym zjawiskiem na włoskim Uniwersytecie dla Obcokrajowców w Perugii, gdzie wśród Europejek, Afrykanek i Amerykanek spotkałam naprawdę wiele arabskich stypendystek, mniej lub bardziej szczelnie zasłaniających głowy. Szokiem prawie były dla mnie stażystki z Emiratów Arabskich, starannie owinięte, ale za to w co! W szaty po prostu, ozdobione drogocennymi kamieniami i złotem, gustownie i kokieteryjnie (!) wymalowane.
Pozostający pod wpływem islamistów Afganistan, a zwłaszcza Kandahar, nie mają nic wspólnego z tą optymistyczną wizją postępowych muzułmanów. Amerykanie odbili to miasto, tak jak wiele innych w Afganistanie, z rąk talibów i wszyscy myśleli, że nagle zapanuje tam dobrobyt i wolność. Ani jedno, ani drugie nie nastało. Przykład : siedem lat później, w 2008, Shamsia i piętnaście jej koleżanek zostało zaatakowanych przy wyjściu ze szkoły (szczegół nie dla dzieci – zostały oblane kwasem!). Powód? Chciały się uczyć… Przestępca upewnił się, zapytał, czy idzie do szkoły (zbudowanej w 2004 roku przez japoński rząd), zerwał jej burkę (tak, inaczej nie mogłaby się pokazać na ulicy!) i… zaatakował.
Shamsia przeszła kilka operacji i jest w stanie spojrzeć w lustro. To dla niej ważne - dziś patrzą na nią co dzień dzieci, które uczy. Bo dzięki ojcu (skąd inąd – analfabecie!) została nauczycielką. W oczach jej podopiecznych czai się strach, który ona przezwycięża, wychodząc co dzień z domu do pracy (także nauczycielki bywają celem terrorystów). A jeśli także im nie pozwolą się uczyć? Zwłaszcza dziewczynkom. Przecież lokalne powiedzenie mówi, że „miejsce kobiety jest w kuchni, albo w grobie”. Na pewno nie w szkole i w pracy.
Przez ostatnich pięć lat siedemset szkół zostało zaatakowanych w całym kraju. W Kandaharze, pozostającym stolicą talibów, palcówki państwowe zmieniły się w pilnie strzeżone twierdze – otaczają je worki z piaskiem i uzbrojeni policjanci. Dzieciom, zwłaszcza dziewczynkom!!!, grozi się śmiercią za uczęszczanie do nich, albowiem ośmielają się nauczać innej wiedzy, poza Koranem i religią.
Dlatego też, przerażeni śmiertelnie (prawie dosłownie!) rodzice, posyłają coraz częściej swoje pociechy do tajnych szkół prywatnych (130 w samym Kandaharze), wspomaganych i finansowanych z pomocą organizacji zagranicznych. Która, niestety, topnieje niczym marcowy śnieg, w obliczu tak pożądanego przez wszystkich odwrotu obcych wojsk, stanowiących niegdyś ich ochronę. W ultra niebezpiecznym regionie Kandaharu powstała państwowa ludowa milicja, obecnie 350 mężczyzn, walcząca z terrorem. Nie wiadomo, czy wystarczy, żeby zapewnić naukę dzieciom i osiągnąć cel rządu – zlikwidowanie analfabetyzmu do roku 2020.
Jak wiadomo ignorancja, zwłaszcza tak totalna, jak nieznajomość liter, jest odwiecznym sprzymierzeńcem terroru. Nie czytasz-nie rozumiesz-wykonujesz rozkazy. Przerażenie bierze tylko na myśl, że dzieje się to w imię religii, według których powinniśmy być pełnymi szacunku bliźnimi i ze szkodą dla najsłabszych – dzieci, za razem też przyszłości każdego społeczeństwa i kultury.
Agnieszka Abémonti-Świrniak – romanistka, tłumaczka i nauczycielka; od blisko 10 lat mieszka z rodziną we Francji (Paryż). Prowadzi „Rodzicielską Biblioteczkę Laicką” http://robila.overblog.com , publikuje w „Faktach i Mitach”.