Artykuły

Religia w szkole - edukacyjna wartość ujemna

Nie czyni uczniów lepszymi ludźmi ani bardziej świadomymi obywatelami, nie czyni ich także ludźmi lepiej rozumiejącymi otaczającą nas rzeczywistość czy lepiej przygotowanymi do funkcjonowania we współczesnym społeczeństwie. W dwóch ostatnich zakresach wydaje się nawet przynosić szkody, podważając zaufanie do nauki oraz zamykając uczniów na inność i różnorodność kulturową

Nauczanie religii w szkołach publicznych w Polsce jest przede wszystkim problemem konstytucyjnym. Zdaje się ono bowiem stać w sprzeczności z co najmniej dwoma artykułami Konstytucji RP: art. 25, zobowiązującym władze publiczne do bezstronności w sprawach religijnych, światopoglądowych i filozoficznych oraz art. 48, który gwarantuje rodzicom prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Czy nie jest naruszeniem światopoglądowej i religijnej bezstronności państwa wpisanie do ramowego planu nauczania państwowej szkoły (nawet jako nadobowiązkowego) przedmiotu, który nie jest neutralny ani religijnie, ani światopoglądowo?

Obrońcy religii w szkole chętnie sami powołują się na art. 48 Konstytucji, czyli prawo do wychowana dzieci zgodnie ze swymi przekonaniami. Nie oznacza ono jednak w żadnej mierze prawa do wychowania religijnego przez państwową szkołę. Zarazem brak alternatywy dla religii w postaci etyki, katecheza planowana pomiędzy innymi lekcjami w ciągu dnia, religijny charakter uroczystości szkolnych czy współpraca szkół w organizacji ceremonii kościelnych, np. pierwszej komunii czy bierzmowania, a także jawne wsparcie udzielane religii przez wielu dyrektorów szkół tworzą światopoglądowy nacisk na nieliczną mniejszość inaczej wierzących lub niewierzących rodziców i uczniów. Dobrze obrazuje to sytuacja wykluczenia dzieci ze szkolnych zajęć związanych z przygotowaniem uczniów do religijnych uroczystości pierwszokomunijnych.

Katecheza narzędziem indoktrynacji

Warto chyba jednak postawić także pytania o edukacyjne korzyści nauczania religii w szkole publicznej - czwartego przedmiotu w polskiej szkole pod względem liczby godzin nauczania, po języku polskim, matematyce i języku obcym. Przywrócenie w 1990 r. religii w polskich szkołach przez rząd T. Mazowieckiego, oparte było bowiem na założeniu, iż katecheza przyniesie znaczące efekty wychowawcze. Religia w szkole miała pełnić funkcję dodatkowych "godzin wychowawczych", tak jak pełniła ją w kościołach w czasach PRL, stanowiąc źródło oporu młodzieży wobec totalitarnego systemu i odtrutkę na ówczesną oficjalną ideologię komunistycznego państwa. Ironia historii sprawiła jednak, że w III RP religia w szkołach posłużyła do wprowadzenia do nich innej, tym razem narodowo-katolickiej ideologii, która zastąpiła wcześniejszy, jedynie słuszny marksizm-leninizm. W ten sposób katecheza szkolna stała się narzędziem indoktrynacji młodzieży tą ideologią.

W ten sposób, wprowadzając religię do szkół, państwo polskie nie tylko, wbrew art. 25 Konstytucji, nie zachowało bezstronności w sprawach światopoglądowych, ale w dużej mierze wpłynęło na kształtowanie światopoglądu całego młodego pokolenia Polaków.

Indoktrynacja antyaborcyjna

Czy wpływ ten był pozytywny, tzn. czy podniósł się w ten sposób poziom moralny młodzieży kształcącej się w III RP? Niestety, nie widać tych efektów. Nie widać ich nawet wśród najważniejszych z punktu widzenia celów wychowawczych szkolnej katechezy zachowań młodzieży, np. w zakresie etyki seksualnej, stosowania używek czy poziomu agresji. Jedyna zauważalna zmiana w postawach społecznych młodych Polaków w ciągu ostatniego dwudziestolecia dotyczy znaczącego wzrostu postaw sprzeciwu wobec prawa kobiet do aborcji, nawet w sytuacji zagrożenia życia matki. W praktyce szkolna katecheza stała się zatem w Polsce jedynie skutecznym kursem antyaborcyjnym, prowadzonym w najbardziej absurdalnej odmianie ideologii tzw. pro-life.

Zamiast wrażliwości moralnej - instrukcje

Brak efektów moralnych polskiej katechezy wynika z wielu przyczyn, w szczególności jednak z tego, iż religia nie kształci w istocie wrażliwości ani świadomości moralnej, ale daje gotowe instrukcje postępowania.

W wielu kwestiach (bioetyka, prawa mniejszości) uczy zarazem postępowania kontrowersyjnego z etycznego punktu widzenia. Stąd wybiórcze traktowanie tego nauczania przez polskie społeczeństwo. To dom rodzinny ma bowiem zasadniczy wpływ na postawy moralne młodzieży bez względu na obecność (lub brak) religijnego nauczania w szkołach.

Trzeba także odnotować, że treści moralne (blok Formacja moralna i część Wychowania do życia we wspólnocie) zajmują w podstawie programowej katechezy Kościoła katolickiego w Polsce wcale nie najważniejsze miejsce, stanowiąc ok. 25 proc. jej zawartości. Pozostałą część tej edukacji zajmują kwestie doktrynalne, wychowanie liturgiczne, nauczanie modlitwy i przygotowanie uczniów do realizacji w życiu religijnej misji.

Dlatego stwierdzenia, znajdujące się w komunikacie konferencji Episkopatu Polski (marzec 2012), na temat istotnego znaczenia religii "w procesie kształtowania postaw moralnych i wychowania młodego pokolenia", trzeba uznać za przejaw hipokryzji. Warto też zauważyć, że państwo polskie, licząc na moralny efekt nauczania religii, wyzbyło się jakiegokolwiek wpływu na jego program. Z powodu wyzbycia się tego prawa absurdalny wydaje się także postulat Episkopatu, by państwowa matura obejmowała przedmiot wyłączony z jakiegokolwiek państwowego nadzoru.

Demokracja finansuje nauczanie, które może być wykorzystane przeciwko niej

Z naturalnych względów katecheza kształtuje natomiast postawy posłuszeństwa zamiast samodzielności, podporządkowania doktrynie zamiast obywatelskiej odpowiedzialności, akceptacji dogmatów zamiast krytycznego myślenia.

Nauczanie religii katolickiej stanowi w gruncie rzeczy niebezpieczeństwo dla liberalnej demokracji, ponieważ część współczesnego, demokratycznego ustawodawstwa (zwłaszcza w zakresie praw mniejszości czy praw reprodukcyjnych kobiet) stoi w sprzeczności z katolicką doktryną moralną.

Może to stanowić podstawę do negowania demokratycznej władzy i liberalnego prawa przez wyznających tę doktrynę obywateli. Polska współczesna demokracja z podatków własnych obywateli finansuje zatem nauczanie (nieodpłatne korzystanie z budynków szkół publicznych, wynagrodzenia dla katechetów), które może zostać wykorzystane przeciwko niej. Już dziś o. Rydzyk zachęca do niepłacenia podatków w wyniku niezgodnego ze swymi oczekiwaniami werdyktu KRRTV. Co może zaproponować Kościół swym wychowankom, gdy np. wybory w Polsce wygra Ruch Palikota? Lub gdy np. zostaną zalegalizowane związki homoseksualne?

Nie kształci, mąci

Podobnie negatywnie musi zabrzmieć odpowiedź na pytanie, czy religia podnosi poziom rozumienia świata przez uczniów. Nauczanie religii nie podnosi nawet poziomu ogólnego, humanistycznego wykształcenia młodzieży, jej rezultaty w zakresie elementarnej wiedzy religioznawczej na temat teologii katolickiej są marne.

Poniekąd wynika to z absurdów doktryny (np. naukę o trzech osobach boskich składających się na jednego Boga w chrześcijaństwie uczniowie racjonalizują jako naukę o Jezusie, Maryi i Józefie). Ważniejszym powodem tej porażki są jednak chyba w gruncie rzeczy praktycznie ideologiczne, a nie teologiczne, cele tego nauczania. To zresztą dla katechetów łatwiejsze - wzbudzić emocje przeciw zabijaniu dzieci niż wytłumaczyć, na czym miałaby np. polegać wszechmoc Boga w konfrontacji z wolnością ludzkiej woli.

Ponieważ wszelkie religie są zasadniczo sprzeczne z nauką, głosząc twierdzenia o istnieniu bytów niematerialnych oraz ich ingerencji w prawa natury i historii (cudowne wydarzenia w dziejach ludzkości oraz w przyrodzie), każda forma nauczania religii w szkole wprowadza zamęt w głowach uczniów, którzy muszą racjonalizować te sprzeczności. Na lekcjach nauk przyrodniczych młodzież uczy się praw nauki, na religii o tym, że mogą być one dowolnie zawieszane przez Boga.

Na lekcjach biologii dowiaduje się, że blastula nie jest nawet organizmem, na religii, że jest już człowiekiem. Szkoła publiczna przyczynia się w ten sposób do promocji postaw irracjonalnych i podważa zaufanie do nauki. Naucza także twierdzeń nieweryfikowalnych ani niefalsyfikowalnych empirycznie.

Zabiera czas w szkole

Nauczanie religii nie kształci także żadnych kompetencji ważnych w dzisiejszym społeczeństwie. W swych celach programowych nauczania katechezy Kościoła katolickiego nie da się odnaleźć ani jednej kompetencji uznanej przez Radę Europy jako kluczowa. Dotyczy to zwłaszcza posługiwania się nowoczesnymi technologiami informacyjnymi i komunikacyjnymi, rozwiązywania problemów, porozumiewania się w językach obcych, łączenia i porządkowania wiedzy, organizowania i oceniania własnej pracy . W gruncie rzeczy religia zabiera w szkole jedynie uczniom czas na kształcenie tych kompetencji, a nawet jest w części sprzeczna z niektórymi kompetencjami kluczowymi (wysłuchiwanie innych i branie pod uwagę ich punktów widzenia, korzystanie z różnych źródeł informacji, radzenie sobie z nietypowością i złożonością).

Jest kolejnym przywilejem katolików

Katecheza musi opierać się na przekonaniu o słuszności tylko własnego stanowiska w kwestiach etycznych, wynika ono bowiem z absolutystycznych przekonań metafizycznych. W religii nie ma miejsca na wątpliwości, czy przyjęte w niej dogmaty są słuszne, czy doktryna jest właściwa - można ją tylko przyjąć w całości. Takie podejście do zasadniczych kwestii egzystencjalnych jest w szkole szczególnie szkodliwe. Absolutyzm moralny religii, przeciwny relatywizmowi kulturowemu i otwartości na względność wartości, uczy bowiem młodych Polaków, że ludzie wyznający inne systemy wartości są reprezentantami obiektywnego zła. Jeśli nie podzielasz moich przekonań metafizycznych i ich konsekwencji moralnych, musisz być uczniem szatana, a w najlepszym razie - pozostawać w błędzie co do kwestii najważniejszych, a więc - pełnić rolę godnego pogardy nieuka w wielkiej, religijnej lekcji życia.

Obecność katechezy w szkole daje oczywiście korzyści grupie obywateli, którzy ułatwiają sobie w ten sposób sprawę religijnego wychowania swych dzieci. Wydaje się jednak, że religia powinna wymagać nieco wysiłku i zaangażowania od jej wyznawców. Tymczasem organizacja lekcji religii w szkole jest kolejnym przywilejem wierzących (obok np. prawnej ochrony tzw. uczuć religijnych), opłacanym z kieszeni wszystkich obywateli. Kościół korzysta z tej hojności i dzięki szkolnej katechezie od przedszkola oswaja wszystkich uczniów ze stałą obecnością religii w życiu publicznym, co budzi także poważne wątpliwości w świetle konstytucyjnej gwarancji neutralności światopoglądowej państwa.

Religia w szkołach zatem, co najmniej kontrowersyjna z konstytucyjnego punktu widzenia, nie czyni uczniów lepszym ludźmi ani bardziej świadomymi obywatelami, nie czyni ich także ludźmi lepiej rozumiejącymi otaczającą nas rzeczywistość czy lepiej przygotowanymi do funkcjonowania we współczesnym społeczeństwie. W tych dwu ostatnich zakresach wydaje się nawet przynosić szkody, podważając zaufanie do nauki oraz zamykając uczniów na inność i różnorodność kulturową.

 

 

Adam Kalbarczyk, absolwent filozofii i polonistyki UMSC w Lublinie, doktor nauk humanistycznych, adiunkt w Instytucie Filologii Polskiej UMSC w Lublinie, dyrektor Prywatnego Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego im I.J. Paderewskiego w Lublinie

 


Poprzedni tekst Autora: http://www.etykawszkole.pl/baza-wiedzy-/artykuy/72-religia-nie-jest-etyk

 

Wszystkie publikowane na stronie teksty objęte są licencją creative commons 3.0, o ile w tekście nie zaznaczono inaczej. Zezwala się na ich wykorzystanie do celów dydaktycznych z uznaniem praw autorskich i każdorazowym wskazaniem źródła. Serwis korzysta z plików cookies.

Szukaj