Kwestia nauczania etyki w szkole pojawiła się w Polsce prawie 20 lat temu. Od daty nieszczęsnego rozporządzenia ministra, które rozpoczęło trwającą do dziś gorącą i bezpłodną do dziś dyskusję, zdążyło wyrosnąć już nowe pokolenie Polaków. Należy zatem postawić fundamentalne pytanie: czy mamy pozwolić, by kolejne pokolenie wyrosło także uczęszczając na wymuszone strukturą planu zajęć lekcje religii i pragnąc uczyć się etyki, której w szkołach nie ma? Pewna uczennica napisała na swoim blogu: „Etyka jest jak Latający Holender – wszyscy o niej mówią, nikt jej nie widział”. Gorzkie słowa, bo chętnych do bliższego kontaktu z etyką jest więcej niż śniło się o tym nawet filozofom! Dorośli mają jeden podstawowy obowiązek wobec młodzieży – zapewnić jej możliwości realizowania swojego potencjału, dać możliwość wyboru, realnego wyboru. Bez tej możliwości nie będzie w Polsce wolnych ludzi, nie będzie obywateli, którzy mogliby tworzyć wolne społeczeństwo.
Nie chcę tu rozważać po raz kolejny uwarunkowań politycznych i społecznych, które towarzyszyły wprowadzeniu etyki do szkół. Jak bowiem pokazały kolejne lata, nauczanie etyki pozostało niczym innym, jak listkiem figowym dla nauczania religii. Nadszedł czas, by to zmienić. Dlaczego teraz? By odpowiedzieć na to pytanie, chciałbym tylko przypomnieć kilka oczywistych faktów.
Po pierwsze – dlaczego religia w szkole? Uczenie religii – jakkolwiek dziwnie by to sformułowanie nie brzmiało – ma na celu kształtowanie konkretnego typu osobowości człowieka, zgodnego z normami danej religii. Religia w szkole jest tylko kolejnym „przyczółkiem”, zdobytym przez kościół w jego nieustających staraniach o zdominowanie przestrzeni społecznej. Same ceremonie religijne, towarzyszące człowiekowi od narodzin aż do śmierci, to przecież za mało, albowiem najważniejsze jest wczesne uformowanie mentalności dziecka i młodego człowieka, zasianie ziaren religijnego postrzegania świata.
W procesie kształcenia religijnego dochodzi do przekazywania zestawu memów kulturowych. Od strony psychologicznej kształcenie religijne ma doprowadzać do powstania konkretnego typu osobowościowego. Chrześcijanin przestrzegający przykazań, Żyd zachowujący 613 zakazów i nakazów swej religii – to typowe przykłady. Wychowanie religijne to kształtowanie „na obraz i podobieństwo”, to implantowanie kodów kulturowych, mających tworzyć standartowe „umeblowanie” umysłów i serc młodych ludzi. W każdym mieszkaniu gotowy zestaw z Ikei, w każdym umyśle identyczny zespół idei – oto marzenie katechety.
Po drugie – a jak to jest z etyką? Etyka nie stawia sobie za cel produkowania klonów kulturowych, dysponujących poronionym sumieniem ograniczonym do wąskiego zbioru dogmatycznych zasad. Rozwijając krytyczne myślenie, oddziałując na wyobraźnię, budząc wrażliwość emocjonalną, etyka umożliwia rozwój indywidualnych tendencji tkwiących w każdym człowieku. Używając starej sokratejskiej metafory można powiedzieć, że etyka jest niczym położna, która pomaga przyjść na świat, rozwinąć się i okrzepnąć indywidualnej osobowości danego człowieka.
Nie ma jednej etyki, jest zawsze konkretny człowiek kierujący się swoją moralną intuicją, którą ukształtował obcując – teoretycznie, ale i praktycznie – z fundamentalnymi problemami ludzkiego życia. Jeżeli ma on odpowiedzi na pytania, które sobie stawia, to odpowiedzi te odnalazł w sobie, odkrył dzięki swobodnemu używaniu rozumu.
Przypominam teraz to, od czego zacząłem – w ciągu ostatnich 20 lat pojawiło się nowe pokolenie, które zostało ukształtowane nie przez wysiłki wychowawcze szkoły, nie przez narzucaną religię, a tym bardziej nie przez pozostającą absolutnym marginesem etykę. Dzisiejsi 20-latkowie wyrośli w rzeczywistości, która nie jest dla nich efektem zmian 1989 roku, rewolucji Solidarności, czy zburzenia muru berlińskiego, bo tych zdarzeń nie pamiętają. Dla nich ten świat jest światem zastanym. Dla starszego pokolenia Internet jest fascynującą nowością, dla gimnazjalistów naturalnym i koniecznym sposobem ich funkcjonowania w grupach rówieśniczych.
Młodzi ludzie są wytworem tej rzeczywistości i nie dotrzemy do nich krytykując ją. Nie to jest celem etyki. Etyka ma za zadanie pomoc młodemu człowiekowi stawić czoło temu światu, który go ukształtował, ale który go także przeraża. Wyrazem tego lęku jest znane hasło brytyjskiego ruchu punkowego z lat siedemdziesiątych - „No future”. Dziś w Polsce stoimy przed podobnymi wyzwaniami, w ciągu ostatnich dwóch dziesięcioleci zafundowaliśmy przecież naszym dzieciom gwałtowną lekcję przemian gospodarczych i światopoglądowych. Pamiętajmy o tym podstawowym fakcie – wszyscy młodzi ludzie, których chcemy uczyć etyki, wzrośli w świecie, który jeszcze 20 lat temu praktycznie nie istniał, zarówno pod względem społecznym, politycznym, jak i technologicznym.
Na początku XXI wieku stoimy przed bardzo trudnym wyzwaniem, związanym z realiami, które nie istniały jeszcze 20 lat temu. Wtedy dla wielu sprawy wyglądały bardzo prosto – trzeba odrzucić przeszłość PRL-u i nawiązać do starych tradycji. Do dziś ta uniwersalna recepta kusi płytkie umysły, każąc im zwalczać to, co nowe w imię „dobrej” tradycji. Sięganie w przeszłość nie jest jednak dobrą receptą na teraźniejsze problemy.
Etyka nie podaje jakiegoś zestawu idei moralnych, a otwiera umysł na złożoność świata, w jakim przyszło nam żyć. Ograniczenie, fundamentalizm, zapatrzenie w przeszłość to cechy charakterystyczne przeciętnej mentalności religijnej. Ryszard Kapuściński napisał kiedyś w swoich „Lapidariach”, że dziś mamy do czynienia tylko z dwom typami umysłów – zamkniętymi i otwartymi. Idąc tropem tych słów można powiedzieć, że zamknięte są jak pięść, otwarte – jak dłoń. Różni je tylko konfiguracja – i ta różnica jest dobrym modelem tego, do czego dąży wychowanie religijne, a tym, do czego zmierza kształcenie etyczne.
Tym, co stanowi podstawowe wyzwanie współczesności jest tempo zmian i ich nieogarniona wprost różnorodność. Tempo to budzi lęk i rodzi szereg typowych oskarżeń wobec świata współczesnego – o rozpad wartości, zanik więzi społecznych, itd. Czy mamy jednak obrażać się na rzeczywistość? Podstawową reakcją filozoficzną wobec rzeczywistości jest jej rozpoznanie oraz stwierdzenie, co jest prawdą. Nie można obrażać się na rzeczywistość i chcieć cofnąć bieg jej przemian. A wychowanie religijne jest nastawione właśnie konserwatywnie, jest zapatrzone w przeszłość – w której, ongiś, została objawiona „prawda” mesjaszom i prorokom. Religie zawsze głosiły, że znają prawa rządzące światem i społeczeństwem, powołując się na objawienie – każda na swoje. Pora, by powiedzieć - nie, tym panom już dziękujemy!
„Nic co ludzkie, nie jest mi obce” – każdy zna te słowa Terencjusza. Jednak wymagają one nowej interpretacji. Nic, co ludzkie nie może mi być obce – obce, czyli zwalczane, atakowane, rugowane. Rzeczywistość ludzkiego życia jest bogatsza niż jakikolwiek system religijny. Dlatego etyka, w rozumieniu tu przeze mnie proponowanym, nie ma podawać czegokolwiek do wierzenia i naśladowania, lecz być aktywnością budzącą wrodzoną wrażliwość moralną każdego człowieka. Uczyć etyki to uczyć młodego człowieka wiary w siebie. Tu podejście humanistyczne mocno przeciwstawia się wychowaniu religijnemu. Nie zapominajmy, mamieni przez piękne słowa teologów o godności człowieka, że centralną tezą chrześcijaństwa jest doktryna o grzechu pierworodnym, będąca wyrazem fundamentalnej niewiary w człowieka.
Zarysowana przez mnie opozycja ma pokazywać jasno i wyraźnie, jaka jest rola etyki w procesie kształcenia młodzieży. Lekcje religii nie mogą być elementem nowoczesnego procesu kształcenia – to moja podstawowa teza. Lekcje religii są obcym organizmem w ciele szkoły. Ustawienie lekcji religii w jednym ciągu, obok lekcji geografii czy fizyki, jest niczym innym, jak manipulacją i gwałtem na młodych, zdrowych umysłach. Jest próbą wmuszenia przekonania, że zdanie „Warszawa jest stolicą Polski”, który znajdują w podręczniku geografii, ma status analogiczny jak zdanie „Jezus Chrystus jest królem wszechświata” z podręcznika katechezy. Tymczasem formuły te należą do całkowicie odmiennych dyskursów – i to winno być jasno powiedziane. Nie można dopuszczać, by to podstawowe pomieszanie pojęć dalej funkcjonowało w szkołach. Etyka i filozofia w szkołach, a religia w salkach katechetycznych poza szkołą – to jedyne rozsądne rozwiązanie.
Czy mamy czekać kolejne 20 lat, aby wyrosło kolejne pokolenie przyzwyczajone do instytucjonalnej obłudy? Moja konkluzja jest prosta – w ciągu ostatnich 20 lat wychowaliśmy pokolenie, które dobrze poznało, że w kwestii nauczania etyki państwo, kościół, szkoły, nauczyciele – wszyscy postępowali nieetycznie! Zamiast odkrywania wartości nauczyliśmy młodzież obłudy, bezradności, kunktatorstwa, konformizmu, kłamstwa i tchórzostwa. Zaiste, piękna lekcja!
Zawsze jedynym dobrym momentem do tego, by coś zmienić w naszym życiu jest chwila teraźniejsza. Zasada ta działa także w życiu społecznym. Odwlekanie zmian tylko przedłuża instytucjonalną neurozę, na którą cierpi polska szkoła. Nowoczesne społeczeństwo mogą tworzyć tylko świadomi siebie obywatele. Świadomi siebie obywatele wyrastają z młodych ludzi, którzy w czasie, gdy ich umysły były najbardziej podatne, mieli możliwość wyboru i swobodnej dyskusji. Instytucjonalna religia, zapatrzona w dogmatyczną przeszłość, stawia sobie za cel powstrzymanie zmian w społeczeństwie. Tylko dzięki etyce, oferującej wiedzę o człowieku i towarzyszącej narodzinom refleksyjnej świadomości, możemy podążać za tymi zmianami i wpływać na ich bieg.
Dr Mirosław Piróg, adiunkt w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Śląskiego