Artykuły

Ubiór w laickiej szkole francuskiej

Czy wiecie, że statystyczny polski uczeń nie zostałby wpuszczony do statystycznej francuskiej szkoły? Państwowej. A wiecie, dlaczego? Z powodu dyndającego u szyi krzyża czy innego medalika z matką boską. Żeby nie było, że jakąś dyskryminację wobec katolików lub chrześcijan się uprawia w tym bezbożnym kraju, dodam, że tak samo nie przekroczy szkolnego progu żyd w mycce, hinduista w turbanie, muzułmanka z chustą na głowie, itd., itp.

Od dziewcząt w chustach zresztą się zaczęło, już w 1989, ale tak na serio w roku 2004. Nauczyciele wf’u zgłosili, uznawane przez wielu za pretekst, niebezpieczeństwo uczęszczania na tę lekcję w religijnej szmatce na głowie. A niebezpieczeństwo jest zupełnie realne. Po pierwsze, przypomnę, że nam także kazano ściągać wszystko z szyi (gdy kiedyś zapomniałam od trenera basenu usłyszałam, że wyglądam jak „choinka na nowy rok”). Po drugie, podam, jako ciekawostkę, iż w wielu francuskich przedszkolach zakazane są wisiorki, kolczyki a nawet… szaliki, gdyż grożą zahaczeniem się, pociągnięciem, skaleczeniem, a te ostatnie nawet uduszeniem. Chusty na głowach wiąże się różnie, niektóre zasłaniają również szyję i spływają na klatkę piersiową, poza tym, ich poły przypinane są szpilkami. Nikt nie będzie przecież robił przeglądu wojskowego, sprawdzając, czy religijna chustka umocowana jest tak, czy siak, czy wiązanie owo stwarza zagrożenie, że nie wspomnę o precedensach. I choć noszenie chust dotyczy dziewcząt z reguły dopiero w wieku licealnym, wf a nawet i przerwa są równie co przedszkolna pauza momentami podatnymi na zahaczenia, szarpnięcia i wypadki cielesne (straciłam kiedyś w ten sposób zegarek i to jako nauczycielka!). Że nie wspomnę o higienie! Wyobrażacie sobie te zlepione potem wuefowym włosy (u praktykujących muzułmanek najczęściej niechętnie skracane) pod kawałkiem materiału, który noszą przez cały dzień?

I to one same – „nosicielki” chust - buntując się przeciw najpierw grzecznym, potem kategorycznym prośbom nauczycieli, zwróciły uwagę na religijny aspekt sprawy. Już w 1989 pierwsze trzy Arabki zostały po prostu skreślone z listy uczniów za niesubordynację, czyli odmowę chodzenia po szkole z gołą głową. Dodam, że rodzice poparli… swoje córki. Przekraczanie przepisów laickiej szkoły państwowej wynikało jasno i bynajmniej tego nie skrywały, z pobudek czysto religijnych - ich wyznanie zaleca im lub wręcz nakazuje (w zależności od interpretacji) chowanie włosów przed widokiem publicznym. Wytłumaczę: według Koranu, czyni się to po to aby nie kusić mężczyzn. Nazwałabym zjawisko owo „piętnem Ewy”(przypomnę, iż muzułmanie uznają Stary Testament również za swoją księgę), a do relacji kobieta-mężczyzna zaraz powrócę.

W roku 2004 sytuacja najpierw zaczęła lekko drażnić otoczenie, potem wkurzyła ciało pedagogiczne, a na koniec rozsierdziła ministra edukacji tego laickiego kraju. Tylko, że interpretacje laickości były dwie. Jedna ta, która twierdziła, iż w świeckim kraju nie należy obnosić się ze swoją religią i religijnością, druga, iż laickość, w swej pierwotnej definicji oznacza niewtrącanie się państwa do spraw wyznaniowych obywateli. Obie frakcje odwoływały się do ustawowego rozdziału państwa od kościołów. Co więc zrobić ze szkołą, która jako przestrzeń państwowa ma działać w sposób laicki? Tylko w której wersji?

Między rokiem 1994 a 2003 około 100 dziewcząt zostało usuniętych z gimnazjów i liceów francuskich z powodu noszenia w placówce szkolnej islamskiej chusty. W połowie przypadków sądy anulowały te decyzje. Jednocześnie szkoły borykają się z innymi przypadkami. Np. praktykujący uczniowie wyznania mojżeszowego, którzy z różnych powodów znaleźli się w szkole państwowej, nie przychodzą na lekcje w piątki po południu (zimą) i w soboty rano, z powodu szabatu (zaczynającego się wraz z zachodem słońca w piątek i trwającego do zachodu w sobotę).

W celu zażegnania konfliktów i zrównania wszystkich w prawach i obowiązkach ówczesny prawicowy (!) prezydent Jacques Chirac postanawia zakazać, w imię laickości kraju, noszenia ostentacyjnych oznak przynależności religijnej. Najwyraźniej znaczna większość deputowanych nie miała problemu z interpretacją i po 3 miesiącach – 15 marca 2004 roku – wchodzi w życie opisywany zakaz. Dotyczy on, jak wspomniałam chust, mycek, turbanów, dżelab, ubrań oznakowanych religijnie (napisy typu „Jezus mnie kocha”), dużych wisiorków itd., itp. Szkoła jest neutralna. Koniec kropka. Laickość. Wolność, równość, braterstwo.

Laickość – wiadomo, nieokazywanie swego wyznania innym, państwo, w tym szkoła, nie limituje jednak w żaden sposób praktyk domowych.

Wolność – po szkole można sobie nawet garnek na makaron założyć na głowę, jeśli jest się wyznawcą pastafarianizmu. Osobiście widziałam dziewczyny zawijające sobie głowy za szkolnym płotem i młodych hinduistów, wyciągających z teczki turban!

Równość – no właśnie i tu dochodzimy do wartości, drogiej Francuzom od 1968 roku czyli „rewolucji seksualnej”. Choć oczywiście i w tym kraju istnieją problemy z równością płci (pensje), nikt nie podda w wątpliwość wartości człowieczej kobiety i jej praw do wykonywania tych samych zawodów i czynności, co męska część społeczeństwa. Chusta islamska jawi się, nie tylko zresztą tutaj, jako symbol zniewolenia kobiety przez mężczyznę, sprowadzenia jej do rangi istoty niższej i grzesznej (to ona go kusi nawet włosami, a nie on nie potrafi się powstrzymać od patrzenia na nią). Dlatego wprowadzenie zakazu zakrywania głowy przynajmniej w szkole publicznej, która od swego pierwszego dnia jest uosobieniem równych szans społecznych i miejscem nauki moralności równouprawnieniowej rozumie się samo przez się i, nie wątpię w to osobiście, jest wyborem słusznym i długofalowym. Ukazuje dziewczynom i ich rodzinom model społeczeństwa sprawiedliwego (przynajmniej w założeniach) i, poniekąd, do sprawiedliwości tej zmusza, mając nadzieję, iż kiedyś stanie się odruchem. Może uda się w ten sposób przygotować lepszą, bardziej egalitarną przyszłość nowym pokoleniom?

Równość to też, choć Francji to nie dotyczy, ale byłoby o czym mówić w Polsce – niedyskryminowanie mniejszych grup wyznaniowych, patrz opis braterstwa.

Braterstwo – jak podniesiono to ostatnio w Belgii, pozwolenie na rozdział dzieci na uczęszczające na taką, siaką, jeszcze inną religię, oraz etykę powoduje rozwarstwienie społeczne i kulturowe oraz ewidentne wytykanie palcem innowierców. Jest powodem klanizacji młodych ludzi, gdyż zwraca uwagę na różnicę swój-obcy (skąd my to znamy?!). Krótko mówiąc, zrównanie wszystkich dzieciaków do tego samego poziomu, poprzez zakaz ostentacyjnego (a więc celowego) okazywania wyznaniowej przynależności, zamazuje pewne między nimi granice. Nie wiedząc, czy kolega/ koleżanka jest muzułmaninem, katolikiem, ateistą, żydem, buddystą itd. po prostu nie jest się w stanie wyprodukować religijnych uprzedzeń.

Na francuskiej ulicy jeszcze długo, a może i zawsze, spotykać będziemy zachustowane kobiety. Od 2 lat za to nie wolno nosić poza kręgiem prywatnym nic, co zasłaniałoby twarz (głównym celem było jeszcze nieprzynoszące owoców wyeliminowanie tradycji burki). Ostatnio zaś zaproponowano nakaz zdejmowania chust w miejscach pracy, związanych z usługami publicznymi, zwłaszcza w strukturach, dotyczących dzieci. Co ciekawe istnieje takowy np. w islamskich Turcji czy Indonezji! Jeśli tylko jest to sposób na zwalczanie dwóch rzeczy : nierówności i przenikania religii do sfery publicznej, należy niewątpliwie, choć z pełnym poszanowaniem innych kultur (patrz zasada laickości) kontynuować tę szkolną i pozaszkolną drogę.

Agnieszka Abémonti-Świrniakromanistka, tłumaczka i nauczycielka; od blisko 10 lat mieszka z rodziną we Francji (Paryż). Prowadzi „Rodzicielską Biblioteczkę Laicką” http://robila.overblog.com , publikuje w „Faktach i Mitach”.

 

Wszystkie publikowane na stronie teksty objęte są licencją creative commons 3.0, o ile w tekście nie zaznaczono inaczej. Zezwala się na ich wykorzystanie do celów dydaktycznych z uznaniem praw autorskich i każdorazowym wskazaniem źródła. Serwis korzysta z plików cookies.

Szukaj